wtorek, 2 września 2014

22. "I see that reality show continues. Horny! I can not wait!"



Z punktu widzenia Laury

  -Bardzo dziękuję. Do widzenia- pożegnałam się i wyszłam z gabinetu doktora. Już tak od tygodnia chodzę na te nieszczęsne badania. A przez kogo?! Przez tego jełopa co próbował śmiercią bolesną moją nogę zabić... Wyszłam przed budynek i wsiadłam do auta, w którym czekała na mnie nie mniej nieszczęśliwa siostra. Tak. Sprawa jej i Rikera wcale nie ruszyła z miejsca. Tak jak ja i Ross nie gadają ze sobą od powrotu z tego przeklętego lasu. 
  -Kiedy ciotka Polly wreszcie się wyprowadzi z naszego domu?!- wybuchnęłam, gdy byłyśmy już w połowie drogi do Lynchów.
  -Wiesz, że chciałam cię spytać o to samo?- zaśmiała się beznamiętnie Vanessa.
  -Nie, no, ale na serio! Powinnyśmy... Powinnyśmy ją stamtąd wykurzyć. To nasz domek!- ściągnęłam brwi i wydęłam usta jak naburmuszone dziecko.- Założę się, że w naszych pokojach mieszkają teraz te jej parszywe koty... Eh! Velvet już nigdy nas nie będzie chcieć odwiedzać z rodzicami- mówiłam to bardziej do siebie niż do siostry, ale skoro to sprawiało, że kąciki jej ust lekko wędrowały do góry, to co ja w ciszy siedzieć będę.
  Wreszcie dojechałyśmy do domu, który zamieszkiwałyśmy obecnie. Jechanie w taki upał z nogą w szynie nie wróży nic dobrego. Wykuśtykałam z auta i weszłam do środka. Zastałam Rocky'ego i Rossa wpychających se na siłę popcorn i Rydel latającą w około nich i zbierającą każdy okruszek, który spadnie im na podłogę.
  -Delly, jestem pewna, że oni sami potrafią po sobie sprzątać- powiedziałam jej, zdejmując kurtkę dżinsową i kładąc ją na wieszak.
  -Pff- doszło mnie prychnięcie ze strony blondyny.- Jak ja widzę jak oni sprzątają mój salon, to wolę to zrobić sama.
  -Czyli jednak nie potrafią?- spytałam.
  -Potrafią- odpowiedział mi Rocky.- Ale wiedzą, że ich kochana siostrzyczka zrobi to o niebo lepiej- to powiedziawszy, posłał nieziemsko wielki uśmiech w stronę wyżej wspomnianej.
  -A resztę gdzie wcięło?- zmieniłam temat.
  -Poszli na zakupy. Z czegoś trzeba zrobić obiad- odparła Rydel.
  -To oni poszli do sklepu, a ci dup z kanapy nie potrafią ruszyć?- przywróciłam oczami. Jak ja nie rozumiałam czasami tego domu!
  -Van! Nic ci nie jest? Strasznie zbladłaś!- spytała ją lekko zaniepokojona Lynchówna. Natychmiast odwróciłam się w stronę siostry, do której wcześniej stałam tyłem. Faktycznie nie wyglądała najlepiej.
  -To nic.To tylko przez tą mdłą pogodę. Pójdę się przewietrzyć, to mi przejdzie- rzekła i tyle ja widzieli. 

Z punktu widzenia Ratliffa

-...i wiesz.. jednak trudno tak nagle powiedzieć to wszystko wprost, rozumiesz?- Riker nie przestawał ględzić odkąd do sklepu poszliśmy. W tej chwili zazdrościłem chłopakom, którzy zostali w domu. Albo Rylandowi, który wyjechał z wujkiem i ciocią Lynch. A Rik... Ten cały czas o Vanessie. Jak to trudno mu z nią pogadać, jak to strasznie nie słyszeć jej głosu skierowanego do siebie, jak to strasznie... Ok, nie mam więcej "jak to strasznie", ale to nawet dobrze, bo mnie już tyle całkowicie wystarczy. Poza tym co za problem wydusić z siebie, to wszystko co chce się wydusić. I tak będzie jej to musiał powiedzieć. A to czy zareaguje negatywnie, czy pozytywnie... tego niestety nikt nie przywidzi. Chociaż przecież ona i tak już wie, więc po co to wszystko ciągnąć w nieskończoność?-... dlatego nie wiem co mam teraz zrobić. Bo jeśli po...
  -Rik, Rik- przerwałem mu.- Widzisz. Właśnie to co masz zrobić to najbardziej oczywista rzecz na świecie jest. Ty pogadać z nią musisz. Wiedzą to wszyscy, a ty jeden uciekasz od tego. Vanessa czeka na to. 
  -Co ci? Masz jakieś takie zajawki. Jakbyś Yodą był czy coś.
  -Jakoś tak samo wyszło- westchnąłem. Byliśmy już przy domu prawie i... O! Moje wybawienie!- O, ty patrz, Van tam jest- wskazałem palcem na dziewczynę.
  -Słuchaj, nie może mnie zau...
  -Vanessa!- krzyknąłem w jej stronę, przerywając Rikerowi. No sorry, ale chłopakowi trzeba było pomóc, sam by se rady nie dał.- Vanessa, to my! Ellington i Riker!- tu wyrwałem blondynowi zakupy z rąk i popędziłem do środka domu, krzycząc.- Riker chce z tobą pogadać!

Z punktu widzenia Vanessy:

  Patrzyłam z lekkim przerażeniem jak mój debilny kolega wlatuje do domu wymachując siatkami i wrzeszcząc coś o najstarszym blondynie. Odwróciłam się więc w jego stronę. Patrzył na mnie nieśmiało jakieś pięć metrów dalej. Nadszedł czas. Trzeba to było zakończyć. Może i faktycznie lepiej by było gdybym to ja zrobiła pierwszy krok?
  Podeszłam do niego.
  -Chciałeś rozmawiać?- spytałam.
  -Amm... Ee, tak- bąknął.- Przejdźmy się.

  Z punktu widzenia Laury:
  
  Zeszłam z góry, a ci dalej przed TV. A Delly dalej krążyła w okół nich. Ale... Chwila czy to...? Znalazł się i trzeci jełop do kolekcji!
  -Ratliff, ty też?- jęknęłam, patrząc jak chłopak wpycha sobie garść popcornu do buzi. Powoli przytakną głową, a potem spytał.
  -Ale co?
  -Eh, jak to co? Siedzisz na czterech literach i zawracasz głowę biednej Rydel- wskazałam dłonią na dziewczynę.
  -Laura spokojnie, to nic takiego przecież- uśmiechnęła się do mnie ciepło.- Tak to wygląda zawsze.
  -No to właśnie może by tak zmienić zwyczaje?- zaproponowałam.
  -Ej, ej, chwileczkę- kurczę, Ross odezwał się do mnie pierwszy raz od tygodnia. Zaraz będzie kłótnia.- Pozwalamy ci tu łaskawie spać. Tobie i twojej siostrze, a ty mi tutaj postanawiasz jeszcze jakieś zasady wprowadzać?!
  -Ooo, przepraszam panie łaskawy. Ja ty...
  -Przestańcie! Lepiej spójrzcie na to- przerwał nam Rocky, zapatrzony w telewizor. Chciałam mu warknąć coś niemiłego, żeby mi dupę przestał zawracać, ale okazało się, że to na co kazał nam patrzeć nie był bzdurą, jak wcześniej sądziłam.  
  -Przecież ta sprawa ucichła!- jęknęłam.- Co się nagle stało?

Z punktu widzenia Vanessy:

  Kroczyliśmy uliczkami jakiegoś parku. Powoli zaczynało się ściemniać. Tkwiliśmy w ciszy przez jakiś czas, aż w końcu pierwszy głos zabrał Riker.
  -Właśnie. Chodzi o to, że... Wiesz o co chodzi... Musimy porozmawiać o tym, że.. O naszych relacjach. Źle się między nami dzieje, a to... ja, ty... my.. Bo myślę, że... Oh, przestań się tak trząść, bo nie mogę na ciebie patrzeć!- Moja wina, że mi zimno było?!- Czekaj... Masz- zdjął sweter, który miał na sobie i założył mi go.
  -Dzięki- bąknęłam.- A wracając... Oboje wiemy jak się sprawa ma i... Nie ukrywajmy, że obojgu jest trudno. Ja chcę tylko usłyszeć to z twoich ust. Powiedz to Riker. Powiedz mi, że mnie kochasz- stanęliśmy naprzeciw siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Nastał cisza.- Rik... Powiedz...
  -Kocham cię- szepnął. Znów cisza.- I co teraz?- spytał po jakiejś minucie.
  Spuściłam oczy. Miałam już nawet przygotowaną mowę od dawien dawna, kiedy to wyobrażałam sobie jeszcze jak ta rozmowa się potoczy. Ale teraz wszystko wyleciało mi z głowy.
  -Wiesz... Ja...- wzięłam głęboki wdech, głośno wypuściłam powietrze żeby dodać sobie otuchy i zaczęłam mówić to co mi na sercu leżało.- Ja myślałam o tym naprawdę dużo Rik. O tej całej rozmowie, o tym co będzie jak mi już wyznasz, to co i tak wiem od tygodnia i zastanawiałam się jak na to zareagować. Czy mam się z tego cieszyć, czy mam się smucić... Nie wiem. Moje uczucia są mieszane, bo dobrze wiesz jaki zawsze mieliśmy do siebie stosunek. Kiedyś jedynie do siebie warczeliśmy jak jakieś dwa psy...
  -Wtedy też cię kochałem- wtrącił blondyn.
  -... Skoro mnie wtedy kochałeś, to czemu byłeś dla mnie taki okropny?
  -Eh, nie wiem. Z przyzwyczajenia?
  -To nie jest wytłumaczenie Riker.
  -Wiem, ale innego nie znajdę. Zwyczajnie byłem debilem. Małym gówniarzem, który nie wiedział co to odpowiedzialność- spojrzał w niebo i złapał się za głowę.
  -Tak, byłeś gówniarzem- przyznałam mu rację.
  -Jesteś prawdziwym wsparciem- kąciki jego ust lekko powędrowały do góry.
  -Nie pozwoliłeś mi dokończyć. Byłeś gówniarzem... Ale się zmieniłeś- spojrzałam mu głęboko w oczy. Ale tak głęboko, głęboko.- Nie jestem jednak pewna czy na tyle żebym mogła ci dać szansę- teraz jego wargi ułożyły się w podkówkę.
  -Vanessa... Ja.. ja też nie jestem pewien na ile dobrze się zmieniłem. Ale jeśli chcesz spróbować, to czekam. Stoję i czekam na ciebie. I nigdzie nie odejdę... Przemyśl to. A teraz może już wracajmy do domu- westchnął i odwrócił się w stronę powrotną. Jednak mi coś nie pozwoliło iść za nim. Dla mnie jeszcze nie skończyliśmy.
Wyobraźcie sobie, że akcja dzieje się w parku, a Vanessa
ma na sobie sweterek w paski. Ah! No i chłopak to Riker :)
  -Czekaj- zatrzymałam go. Odwróciłam się w stronę chłopaka i pewnym krokiem do niego dołączyłam.- Chyba raczej się już namyśliłam.
  -Co znaczy racz...- nie pozwoliłam mu dokończyć, ponieważ złączyłam moje wargi z jego wargami. 

Z punktu widzenia Laury:

  Staliśmy tak i patrzyliśmy na ten debilny telewizor, w których idiotyczna prezenterka mówiła o naszym beznadziejnym trójkąciku. Super! Myślałam, że sprawę mamy już za sobą!
  -"Wczoraj do internetu wciekły zdjęcia nowej pary. Czy to na pewno Laura Marano jest nową dziewczyną Rossa Lyncha? Czy Maia Mitchell zazdrości serialowej Ally? Napiszcie nam co sądzicie na twitterze albo na naszej stronie na fb.com. Link w opisie. Zapraszamy!"- gadała jakaś tapeciara z blond lokami i zbyt pomarańczową skórą. 
  -No cóż. Widzę, że kontynuujemy nasze reality show. Zajebiście! Nie mogę się doczekać!- wybuchłam.
  -Ehem...- Lynch potrafił z siebie wydusić jedynie to krótkie przytaknięcie. Zazdroszczę Mai! Ona przynajmniej kończy swój udział w tym gównie!

~*~
Van i Riker razem, kontynuacja sprawy z miłosnym trójkątem, ale zdradzę wam, że to nie miało być to wielkie coś. No cóż, będzie w dwudziestce trójce :D Niby tylko tyle rozdziałów, ale cieszę się, że doszłam do ponad dwudziestu :) Jestem z siebie dumna. 
No to teraz smutniejsza część:
Chodzi o to, że wakacje się skończyły, szkoła zaczęła, a ja coraz bardziej dorastam.
Wczoraj jak pisałam z przyjaciółką to zdziwiło mnie jej pozalekcyjne zajęcie. Mianowicie poszła w kulturalne miejsce i słuchała klasyki o.O I okazało się, że ona lubi klasykę. Osobiście nie mam nic do tego rodzaju muzyki, ale ona przez dłuższy czas miała. W każdym razie zdałam sobie sprawę, że ja też się zmieniłam i to wcale nie mniej od niej. Kochałam R5. Tak, kochałam... Ale moja przygoda z tym zespołem się skończyła i już się nimi, że tak powiem "nie jaram". 
Zwyczajnie przestałam słuchać ich muzyki, oglądać R5 TV i jakieś wywiady z nimi... Ten zespół na zawsze pozostanie w moim sercu. Zawsze będę podziwiać ich osobowość i pozytywizm. Po prost już nie będę ich kochać w ten sposób, w który robiłam to wcześniej... I ten blog... Wiem, że miała być dalsza część po tych trzydziestu rozdziałach, które już mam napisane (ale nie opublikowane), ale jakoś nie mam chęci tego ciągnąć. W sumie może wy też byście nie chcieli tego czytać, bo serio ostatni rozdział... No, dużo się w nim dzieje.
Dlatego ja opublikuję resztę rozdziałów. Będę to robić przy najbliższych okazjach. Nie walnę jednego za drugim, ale tak co dwa dni. Jeszcze tylko parę rozdzialików i koniec.
Miło się dla was pisało :)  

1 komentarz:

  1. Ojej, szkoda. No, ale mam nadzieję, że może zmienisz zdanie.
    Wspaniały rozdział. Rikessa <3 Awwwwwwwwwwww.
    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń