sobota, 20 września 2014
25. "And what you gonna do now?"
Z punktu widzenia Vanessy:
Była czwarta nad ranem, a ja się obudziłam. W zasadzie zostałam obudzona... Wbrew woli mojej senności, podniosłam się z łóżka i powlokłam w stronę drzwi do łazienki. Nacisnęłam na klamkę i otworzyłam je na oścież, by móc spojrzeć na umęczoną Laurę, nachylającą się nad toaletą i zwracającą resztki z wczorajszej kolacji.
-Znów?- spytałam, a ona lekko podskoczyła, najwyraźniej nie zauważając mojego pojawienia się. Chwilę jeszcze tkwiła z głową w muszli klozetowej, a potem z moją pomocą się podniosła.
-Obudziłam cię?- odpowiedziała pytaniem na pytanie, a w jej głosie dało się słyszeć troskę. W końcu to ja tu cierpiałam najbardziej, nie?
Patrzyłam jak podchodzi do umywalki i przepłukuje sobie usta.
-No wiesz... Stres nie pozwalał mi spać- odparłam. To nie było kłamstwo, naprawdę się o nią martwiłam.- Wiesz...- postanowiłam zaryzykować.- Może warto by pojechać do lekarza...
Jej reakcja była natychmiastowa.
-Nie ma mowy!- zachrypiała najgłośniej jak mogła. Spodziewałam się takiej odpowiedzi. Przecież to Laura, ona nienawidzi wszelkich szpitali ani żadnych innych ośrodków zdrowia. No, bo jak to było z historią z nożem. Tak się przestraszyła, że ją zabiorą to tego przeklętego budynku, że sama zaczęła se wyciągać sztuciec z nogi.
-Lau... Rozumiem, że możesz się bać, ale...
-To przejdzie. Po prostu.. zatrucie pokarmowe. To te paluszki rybne- wytłumaczyła.
-Które jadłyśmy cztery dni temu?
-Tak- potwierdziła.- Tak, te. Może... może idź już spać Nessa- zaproponowała i zaczęła zmierzać do swojego pokoju. Zrezygnowana również się odwróciłam, a kiedy miałam zamknąć drzwi, Laura zrobiła w tył zwrot i znów wylądowała nad muszlą.
-Będę czekać na dole. Tylko ubierz się ciepło, o świcie zawsze jest zimno- powiedziałam markotnie i zamknęłam za sobą drzwi.
Podeszłam do szafy, a wyciągnąwszy z niej czarną bokserkę i szare spodnie dresowe, ubrałam się. Następnie spięłam włosy w byle jaki kok i zeszłam na parter. Tam założyłam trampki i szarą bluzę. Czekałam na Laurę przy drzwiach garażu.
Posłusznie przyszła niedługo po mnie, w czarnych leginsach i granatowej zapiętej bluzie. Założyła czarne balerinki i nic nie mówiąc minęła mnie w wejściu do garażu.
Z punktu widzenia Laury:
Nie chcę nigdzie jechać. Chcę zostać w domu. Po co mam się dowiedzieć co mi dolega, skoro to tylko zatrucie? ... Prawda?
Z punktu widzenia Vanessy:
Dojechałyśmy. Nie odzywając się ani słowem (jak podczas jazdy), wysiadłyśmy z auta i udałyśmy do szpitala. Z powodu zmęczenia nie za bardzo ogarniałam gdzie nas skierowano, ale najważniejsze, że nie musiałyśmy długo czekać. Zdziwiło mnie tylko, że jak doktor poprosił Laurę, poprosiła mnie bym nie wchodziła z nią. Pozostało tylko czekać...
_______
Laura wyszła. Ale jakaś taka bledsza niż wcześniej. Jakaś inna. Na jej twarzy było pełno emocji, których nie mogłam odczytać. Zdecydowanie nie była jednak szczęśliwa.
Wciąż milcząc, dała mi znać gestem ręki, żebyśmy wracały. Powlokłam się za nią prawie pustymi korytarzami z powrotem do auta. Byłam pewna, że tam wyjaśni mi co się jej stało. Myliłam się jednak. Nadal nie wymieniając między sobą żadnego słowa, wróciłyśmy do domu.
_______
Wszedłszy do salonu, zaczęłam niespokojnie krążyć w kółko. Siostra natomiast spokojnie usiadła na kanapie. Na jej czole pojawiła się drobna zmarszczka, która pogłębiała się coraz bardziej z każdą sekundą. Nad czym tak myślała?
-Dobra dość!- wybuchłam, po paru minutach ciągłego chodzenia w kółko.- Laura, o co chodzi?! Najpierw nie chcesz nigdzie jechać, potem posłusznie jedziesz. Nie chcesz żebym weszła z tobą do gabinetu, choć nigdy dotąd nie chciałaś wejść sama. Wychodzisz w jeszcze gorszym stanie niż weszłaś, a potem nie odzywasz się do mnie całą drogę powrotną. I teraz też nic nie mówisz! Choć widzisz przecież, że się martwię! O co chodzi?!- powtórzyłam.
-Ja... ja..- nie mogła się wysłowić.- Vanessa...
-No co?- denerwowałam się jeszcze bardziej. Teraz nie byłam zła, tylko szaleńczo spanikowana.
-Vanessa ja..- w jej oczach pojawiły się łzy. Patrzyłam jak napływa ich coraz więcej.- Ja jestem w ciąży- to zdanie wyszeptała, wypiszczała, wydyszała... nie wiem, wszystko mi jedno. Po jej policzkach potoczyły się strumienie słonych kropel, a następnie nie chcąc na mnie patrzeć, ukryła twarz w dłoniach.
-C... Ty co?- mój głos drżał niemiłosiernie. Nie mogłam wypowiedzieć nic więcej. Zaczęłam błądzić wzrokiem po salonie, próbując skupić się na jakiejś rzeczy, jednocześnie nie mogąc tego zrobić.
Laura? Moja mała siostrzyczka w... ciąży? Przecież to niemożliwe. To nie.. to nie może być prawda. Jak w ogóle mogło do tego dojść? Kiedy? Gdzie? Z... kim? Nie, przecież to się nie mogło stać. Przecież... nie mogło.
Nie chciałam na nią patrzeć, ale mój wzrok uparcie zwracał się w jej stronę. Siedziała na kanapie, już nie chowając twarzy w dłonie. Teraz się nimi obejmowała, a ja dokładnie mogłam ocenić jak bardzo cierpi. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że do niej nie podeszłam, tylko zastanawiałam się w myślach nad mniej ważnymi sprawami. A moja siostrzyczka mnie potrzebowała.
Podeszłam do niej, usiadłam obok i mocno ją przytuliłam. Bezwładnie wtuliła się we mnie i zaczęła szlochać. Nie wiem... nie wiem ile to trwało. Musiała się wypłakać. Choć to i tak nic nie miało zmienić.
Siedziałyśmy wtulone w siebie dłuższy czas. Aż w końcu się odezwała.
-Pewnie... pewnie teraz jesteś na mnie zła- wychrypiała.
-Zadowolona nie jestem- przyznałam smutnym tonem. Czekała nas szczera rozmowa. Nie chciałam jej, Laura pewnie też, jednak obie jej potrzebowałyśmy.
-I... i chcesz w.. szystko.. w.. wie.. wiedzieć- szlochała.
-Wydaje mi się, że powinnam. I tak muszę się tego dowiedzieć. I tak musisz mi to powiedzieć. Czy nie lepiej mieć już tego za sobą?- spytałam ją, choć tak naprawdę przekonywałam samą siebie.
-To c..co naj-j-jpierw?- spytała.
-Może... Czemu? Myślałam, że jesteś dziewicą- wyznałam.
-Też tak myś-ślałam... Al-l-le chyba jjednak n.. nie...
-Czyli... Ty nie myślałaś, że... Jak to nie wiedziałaś, że nie jesteś dziewicą?- zdziwiłam się.
-Bo... jja tego n-nie pamięttam...
-Nie pamiętasz?- powtórzyłam.
-Tylko troszkę pamiętam- jej szloch już tak nie męczył. Przestała się trząść i zaczęła normalnie rozmawiać.
-Ale... Lau, jak to w ogóle.. Gdzie? Kiedy? Z.. Z kim?
Zapadło milczenie. Lara nie chciała mi nic powiedzieć. Albo może chciała, tylko było to dla niej tak trudne...
-Laura, kto jest ojcem?- ponowiłam próbę.
-Ja... Ja..
-Laura?
-Tylko nie gniewaj się na mnie, dobrze?- poprosiła. Ale jak ja mogłam się w tej chwili na nią gniewać?
Dla otuchy mocniej ją przytuliłam. Wzięła głęboki wdech.
-Ross...- szepnęła.
Ross?! Ross?! Ten Lynch?! Jakim kurwa cudem?! Co?! Jak?! Przecież oni się nawet nie lubią! Ross?! Ten gnój zrobił mojej siostrzyczce dziecko?! Co on sobie myślał?!
-R..Ross?- powtórzyłam po niej. Poczułam jak przytakuje.
-Ale ponoć nie pamiętasz. To skąd wiesz, że...
-To na pewno był on- zaprzeczyła moim teoriom.
-Ross...
-Jesteś bardzo zła?- zaniepokoiła się. Pocałowałam ją w głowę. W tej chwili zachowywała się jak małe dziecko, które zbiło ukochaną wazę mamy, kalecząc się przy tym i bało się jej do tego przyznać. Nie widziałam Laury w roli matki. Była jeszcze taka młodziutka. Jak mogła w tym wieku urodzić i wychowywać dziecko?
-Laura... Co ty teraz zrobisz?- spytałam ją. To było kluczowe pytanie w tej rozmowie. Wydawało mi się, że brązowooka podjęła już decyzję. Nie myliłam się.
Podniosła głowę, a następnie całe ciało. Wyswobodziła się z mojego uścisku i spojrzała mi prosto w oczy. Wciąż były czerwone i spuchnięte, ale teraz widziałam w niech pewność, która zastąpiła wcześniejszą bezradność.
-Ja.. usunę to coś- powiedziała i opuściła wzrok.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W tym momencie przerywać???Wredna jesteś!!!!
OdpowiedzUsuńDawaj szybko nexta
Nie, ona nie może tego zrobić!!!
OdpowiedzUsuńRozdział zarąbisty!!! <3
Dawaj szybko next!!!
Super blog!!!
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawy :)
Czekam na next :D
JESTEŚ ZŁA.
OdpowiedzUsuńgdzieś w przestrzeni internetowej siedzi kolejny rozdział i
ja
go
chcę.
Now.
dawaj szybko, bo nie moge sie doczekać :p
OdpowiedzUsuń