niedziela, 14 września 2014

24. "I have Laura on my tost."



Z punktu widzenia Vanessy:

  Gdy wróciliśmy wieczorem, zastaliśmy jedynie Laurę śpiącą u Rydel i Rossa śpiącego u siebie w pokoju. Nie miałam czasu na interesowanie się miejscem pobytu reszty, ponieważ wspominałam randkę, z której właśnie wróciłam. Wzięłam pod pachę ręcznik i poszłam się umyć. 
  Mocząc swoją skórę i włosy śmiałam się z tego co się zdarzyło tego wieczoru. Okazało się, że Rik chciał mnie wziąć do jakiejś super-drogiej restauracji, ale zapomniał kasy, więc starczyło nam ledwo na jednego loda z budki. Żebym się dzieliła z kimś gałką loda na pół to tak jeszcze nie było. Ale za to poznaliśmy się lepiej. Może nie było idealnie, ale ja nie chciałabym innej pierwszej randki. 
  Umyłam się, zmazałam makijaż, a gdy chciałam założyć piżamę, zorientowałam się, że jej nie zabrałam. Owlekłam się ręcznikiem i po cichu próbowałam niezauważalnie przejść do pokoju, po utęsknioną koszulkę i gatki. Pech naturalnie chciał, żebym wpadła na mojego chłopaka. Podniósł brew do góry i obleciał mnie wzrokiem z góry na dół.
  -Możesz mi się proszę tak nie przyglądać?- spytałam lekko zażenowana. Dlaczego choć raz mój plan nie mógł się powieść? 
  -Sorki kochanie, ale kiedy latasz przede mną pawie goła, to nic na to nie poradzę- uśmiechnął się zadziornie.
  -Prawie goła?- otworzyłam buzię.- Latam?.. Ja się po cichu skradam do pokoju, bo zapomniałam piżamy, a jedyne co miałam to ręcznik, bo z kosza na ciuchy nic wyciągać nie będę- zmarszczyłam brwi. Nagle usłyszeliśmy otwieranie drzwi frontowych, a warto wspomnieć, że myłam się na dole i stałam po środku salonu.
  -Szybko, zakładaj!- Riker rzucił mi swój t-shirt, a ja natychmiast nałożyłam go na siebie sprawnie i wyrzuciłam ręcznik do łazienki. Szkoda, że koszulka sięgała mi ledwo, ledwo ud, ponieważ tak się składa, że nie miałam nawet majtek. 
  Weszła Rydel, a za nią stąpali Ratliff z Ricky'm. Byli cali roześmiani, ale gdy zauważyli Rikera w samych spodniach dresowych, a obok mnie w jego t-shircie, to stanęli jak wryci.
  -Eee.. My wam nie będziemy przeszkadzać- bąknął Rocky.
  -Tak, tak.. Pójdziemy na górę, a wy dokończcie to, co tam sobie...- Rydel wymruczała końcówkę zdania tak cicho i niezrozumiale, że popatrzyliśmy się z Rikiem na siebie z miną 'dafuq?!'. Od razu zaczailiśmy co im teraz po głowach chodzi.
  -To nie tak!- wykrzyknęłam to aż tak głośno, że sama się przestraszyłam.
  -Chodzi o to, że my nic.. nic z tych rzeczy..- dokończył speszony Riker.
  -To zwyczajny, przypadkowy incydent, w którym przez przypadek uczestniczycie wy, a nawet Riker. Moja wtopa. On mi próbował pomóc... To znaczy pomóc jak pomóc- spojrzałam na niego spode łba.- Najpierw się nabijał.
  -Dawno i nieprawda. Możemy proszę zrobić jakąś kolację? Bo zaraz z głodu wyrzygam wnętrzności- Riker sprawnie zmienił temat.
  -To wy nie byliście w tej restauracji?- spytała Rydel. Jej zaskoczenie wyglądało na nieco sztuczne, ale udałam, że tego nie zauważyłam.
  -Zapomniałem kasy- przyznał najstarszy z towarzystwa.
  -Haha! Stary...- zaśmiał się Rocky.
  -Jesteś moim mistrzem- dodał również rozbawiony Ellington. Riker tylko podniósł ręce w poddańczym geście.
  -Tak przyznaję się- rzekł.- Ale zobaczymy jak to z wami będzie.
  -Ja nie zaliczę takiej wtopy- Rocky dumnie wypiął pierś.
  -A ja będę forever alone- Ratliff powtórzył gest młodszego bruneta.- To znaczy jeśli Delly się hajtnie- mrugnął do blondyny, a ta podniosła jedną brew.
  -Tylko czemu jesteś taki dumny, że będziesz sam?- spytałam.
  -Hmm.. To bardzo ciekawe pytanie Nessa- Rydel zgodziwszy się ze mną, splotła ręce na piersi i zaczęła tupać nogą o podłogę.- No, Ratliff? Czy wolałbyś inną asekurację ode mnie?
  -Eee...- chłopaka zatkało.
  -Wiedziałam! Masz już tą inną asekurację, prawda?!- wzburzyła się.
  -No coś ty. Delly, ja...
  -Czyli uważasz, że jestem gruba?!
  -Co? Ja tylko...
  -Nie tłumacz się już. Zrywam naszą umowę- odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, wymachując przy tym zgrabnie włosami, a następnie zaczęła wychodzić do ogrodu.
  -Gdzie idziesz?
  -Wykopać nasz pakt, podpisany naszą krwią i moimi rękami go wziąć, i potargać!- wrzasnęła i zniknęła w egipskich ciemnościach.
  -Ja to bym za nią na twoim miejscu poleciał- poradził mu Riker.- Bo gdzie znajdziesz drugą taką asekurację jak nasza Delly. Jesteście w końcu najlepszymi przyjaciółmi. Żadna inna ci jej nie zastąpi.
  -No tak!- wykrzykną Ratliff i pobiegł za blondyną.
  -Wiesz... Czasami wydaje mi się, że żyję w bajce- wyznałam mojemu chłopakowi, patrząc wciąż w miejsce, w którym przed chwilą zniknął Ell.
  -Bo mnie spotkałaś?- spytał.
  -Pff, chciał byś... Bo czasami ludzie w okół mnie mają takie dziecinne problemy. Jakby wyciągnięte z kreskówki. Nietypowe- zachichotałam.
  -Witaj w moim świecie. A teraz chodźmy naprawdę zrobić coś do żarcia, bo na serio się z głodu porzygam- zaciągnął mnie do kuchni.
***
  Siedzieliśmy w kuchni przy stole. Rydel i Ratliff się już pogodzili i znów byli swoimi asekuracjami czy czymś takim. Razem z Rikerem i Rockym zrobiliśmy na kolację zapiekanki, a teraz się nimi objadaliśmy. Przerwaliśmy rozmowę, gdy do pomieszczenia wszedł zmięty i zaspany Ross.
  -Ooo.. Wstało nasze słoneczko- zaśmiał się Riker.
  -Hahaha...- mrukną młodszy blondyn.- Jest tam coś jeszcze?- spytał, wskazując na talerz z zapiekankami.
  -Jak widzisz- odparł Rocky.- Ale jeśli się nie pośpieszysz, to nie dostaniesz, bo Rydel zaraz wszystko wchłonie.
  -Ej! Zostaw moją Rydel!- Ellington wycelował widelcem w długowłosego, a Ross otworzył szerzej oczy.
  -Coś mnie przegapiło?- spytał.
  -Trochę- przyznałam.- A jak tam Laura? Spałeś cały czas czy może znów się kłóciliście albo coś..
  Widziałam jak się jakiś czas zastanawiał.
  -Chyba nie- powiedział niepewnie.
  -Chyba?
  -Nie pamiętam.
  -Woho! Zbyt długo spałeś. I to zdecydowanie, bo zachowujesz się jakbyś coś wypił- zaśmiał się Riker.
  -A pomimo to czuję się wykończony- przyznał najmłodszy.- Jakbym był na siłowni.

Z punktu widzenia Laury:

  Gdy się obudziłam, natychmiast chwyciłam się za głowę. Bolała jak skurw... skurczybyk, tylko mocniej. Do tego byłam wycieńczona. Jakbym uprawiała cały dzień wszelakie sporty. A może choruję? Czy przypadkiem nie odwodniłam się, wypłakując tyle łez? Da się tak w ogóle? Nieważne... W każdym razie pamiętam, że płakałam. Dobra- wiem stąd, że mam spuchnięte oczy, przez które ledwo widzę, a tak mam tylko po intensywnym płaczu. No chyba, że przyrąbałam w coś obydwoma oczami. Zdziwiło mnie jednak, że nie pamiętam powodu, dla którego wylewałam tyle łez. I gdzie są wszyscy? 
  Zeszłam na parter, najpierw zorientowawszy się, iż jestem w pokoju Rydel (bo i zarejestrowanie tego przyszło mi z trudnością). Gdy usłyszałam chichoty z kuchni, uspokoiłam się, ponieważ przez chwilę myślałam, że zostawili mnie tu samą i pojechali w długą. Nie, nie wiem co się ze mną dzieje.
  -Ooo... I Śpiąca Królewna też wstała- zaśmiał się Riker, gdy mnie zauważył, na co Vanessa uderzyła go w ramię i posłała upominające spojrzenie, a następnie zwróciła do mnie.
  -I jak się czujesz?- zapytała z troską w głosie.
  -Amm... A jak mam się czuć?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, bo naprawdę nic nie pamiętałam. Czemu Ness się tak o mnie martwiła? A później skojarzyłam fakty, że przecież chyba płakałam.- To znaczy: czuję się dobrze. Sen podziałał na mnie jak lek. O widzę, że coś jecie!- ucieszyłam się, ponieważ w tym samym czasie mój organizm upomniał się o składniki odżywcze.
  Wszyscy patrzyli na mnie z zainteresowaniem i lekkim zdziwieniem. O co im chodzi?! 
  Podeszłam do talerza, jednak nie zastałam na nim żadnej.. tego co jedli.
  -Fajnie, że mi też zostawiliście- mruknęłam, patrząc jak Ratliff wpycha ostatni kęs swojej zapiekanki do buzi, jak Rocky połyka ostatnie okruszki.
  -Mogę się z tobą podzielić- zaoferował mi... Ross? Kurczę, moje relacje z nim zaczęły mnie powoli wkurzać. Lubimy się, nie lubimy się czy co do jasnej cholery?!- Drapnąłem ostatnie dwie sprzed nosa Rocky'ego.
  -Amm... Nie lubię ketchupu- wyznałam, zauważywszy czerwoną masę na serze.
  -Mogę zlizać- zażartował, a spojrzałam na niego spode łba.- Nie, to nie- wzruszył ramionami i wziął gryz pierwszej zapiekanki. Zaburczało mi w brzuchu i nie wytrzymałam. Wbiłam się zębami w tosta z serem. Ale niestety nie tego, którego chciałam.- Eee... Mam Laurę na mojej zapiekance- wymamrotał Ross, patrząc z przerażeniem jak zmieszana odrywam kęs i go połykam (w całości).- Na pewno nie chcesz?- dopytał.
  -Amm.. No dobra- to powiedziawszy, natychmiast przejęłam od niego zapiekankę. Nie wiem nawet którą (czy tą, którą zaczęliśmy jeść, czy tą drugą), gdyż wchłonęłam ją od razu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

  Z punktu widzenia Laury:

  Przez ostatnie półtora miesiąca nie działo się nic szczególnie szczególnego. Było teraz dużo gal, imprez, na których musiałam się pojawić, posypało się wiele nagród (nie dla mnie oczywiście, bo po co?), a reszta w sumie jak zwykle... Ciotce Polly wreszcie wyremontowali dom czy tam mieszkanie i mogłyśmy z Vanessą wrócić do naszych własnych pokoi. Chociaż spanie u Delly miało wiele plusów. Hmm.. w sumie nie wiem czy nie spanie przez całą noc to plus, ale to co podczas tego robiłyśmy we trójkę już oceniam pozytywnie. I ogólne nocowanie u Lynchów wyszło nam na dobre. Vanessie... No, to chyba oczywiste. W końcu jest z Rikerem, a wcześniej się nienawidzili. Moje stosunki z Rossem też się jakoś tam... ociepliły. Nie bylibyśmy sobą bez kłótni, ale już przyjęłam do wiadomości, że mam "być" jego dziewczyną. Wszystko powoli zaczęło się naprawiać.  
     No cóż... Do czasu...


CDN

2 komentarze:

  1. W tym momencie?
    Jestem ciekawa co się stanie
    Laura i Ross nie pamiętają nocy spędzonej razem ......hmm..coś mi tu nie pasuje..Jak oni mogli nie pamiętać tego?????!!!!!
    Kiedy dodasz nexta?Mam nadzieję że szybko

    OdpowiedzUsuń
  2. "  -A ja będę forever alone" - ten tekst i dalej wygrywa rozdział c:

    Ach, no i R&L. ŻESZ KURNA, NOOOOOOOOOOO

    OdpowiedzUsuń