sobota, 22 marca 2014

4."As I remember it was supposed to be a chick night."


Narrator

-Tralalalala- nuciła sobie pod nosem Laura, leżąc- jak reszta dziewczyn- na kanapie w salonie. Byłoby jej wygodnie, gdyby na niej od szyi w dół nie leżała Vanessa. Śpiąca Vanessa. Tak, już wszystkie z nich zasnęły, prócz najmłodszej. Patrzyła w sufit i myślała o całym wieczorze. Zdecydowanie się udał.

Z punktu widzenia Laury

  Jejciu... Van, czemu jesteś taka ciężka?!- pytała siostrę w myślach. Matko, zaraz pawia puszczę. W ogóle umyłabym zęby... I może siebie. Choć nie, nie chce mi się... Ale! Jak one jutro się obudzą, to wszystkie będą chciały zażyć prysznica. Nie oszukujmy się, wszystkie spociłyśmy się dziś jak świnie. Eh, może się więc umyję.
  Powoli zaczęłam zsuwać z siebie Vanessę. Kurde, ile ona ważyła! Kiedy już uporałam się z jej cielskiem, musiałam uważać żeby nie stanąć przypadkiem na jakąś dziewczynę, która zasnęła na podłodze. Szczerze, nie wiem czy taka była, ale wolałam się nie przekonywać. Cichutko przemknęłam się do łazienki, zapaliłam światło i zamknęłam drzwi. Jak zwykle najpierw spojrzałam w lustro- to była jedna z moich wad. Gdziekolwiek bym zobaczyła swoje odbicie, zawsze musiałam w nie spojrzeć. Zdecydowałam, że wyglądam co najmniej okropnie. Potargane włosy, cały makijaż mi się rozmył przez pot. Katastrofa! Szybko zabrałam się za ogarnięcie się. Przemyłam twarz zimną wodą, spółkując resztki maskary i kredki do oczu. Kolejną czynnością było rozczesanie włosów. Naturalnie miałam proste, jednak rozczesanie ich, po godzinach, kiedy to ciągle wywijałam łbem, na którym miałam warkoczykową fryzurę, splecioną przez Raini... Powodzenia. Jak już wreszcie udało mi się doprowadzić górę mojego ciała do porządku, postanowiłam wziąć ten prysznic. Zdjęłam majtki i nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
  Westchnęłam i wybiegłam z łazienki, nie zakładając wcześniej bielizny. Byłam pewna, że przyszedł ktoś od reklamy lub jeszcze gorzej- ciotka Polly (tak, ona już nas odwiedzała o takich porach). Wiedziałam też, że szybko spławię tą osobę. No cóż... Dopóki nie dowiedziałam się kim ona jest. Otworzyłam drzwi i natychmiastowo moje oczy zamieniły się w talerze, a buzia udawała garaż. Przede mną stał najgorszy człowiek świata.
  -Czego?- spytałam oschle.
   Ale on mi nie odpowiedział. Jego zachowanie było takie samo jak moje, ale on nie pozbierał się tak szybko. Haha, punkt dla mnie. Jednak szybko straciłam ten punkt, bo przypomniałam sobie, że stoję przed nim w tylko i wyłącznie rozciągniętej bluzie, która ledwo zakrywała mi tyłek. Spaliłam takiego buraka, że nie wiem...

Z punktu widzenia Rossa

  Dojechałem do jakiegoś osiedla. Wyglądało całkiem przyjaźnie. Nadajnik komórki mojej siostry piszczał, że jest ona bardzo blisko. Zaparkowałem i pospiesznie wysiadłem z auta. Zacząłem szukać odpowiedniego domu, w czym nadajnik mi pomógł. Stanąłem przed nimi i zapukałem. Byłem gotowy na wszystko, kiedy drzwi się otwierały. 
  Ale na to nie byłem gotowy! Przed sobą zobaczyłem Laurę Marano. Otworzyłem szeroko oczy i  nastąpiły trzy fazy. Najpierw gapiłem się na nią jak idiota, bo w ogóle ją zobaczyłem, czego się nie spodziewałem, potem gapiłem się na nią jak idiota, bo zorientowałem się, że znajduje się w tym samym domu co moja siostra, a na sam koniec gapiłem się na nią jak idiota, bo zauważyłem, że jedyne co ma na sobie, to jakaś bluza, może jeszcze majtki lub stanik. Ale tamtych dwóch nie mogłem dostrzec. Za to idealnie mogłem oblecieć jej nogi- od góry do dołu. Może i jej nie nawidzę, ale dusiłem w sobie odruch zagwizdania na jej seksowny wygląd. 
  -Czego?- spytała i ni stąd ni zowąd się zaczerwieniła. A przynajmniej tak mi si wydawało, w końcu było ciemno.
  -Aaa... Amm- powiedz coś idioto! No weź, byle co! Cokolwiek!- Fajną mamy pogodę- palnąłem. Było nic nie mówić. Musiałem potrząsnąć głową, aby skupić się i zacząć trzeźwo myśleć.
  -Przyjechałeś tu żeby mi powiedzieć, że mamy ładna pogodę?- spytała brunetka bez entuzjazmu. Próbowała zachowywać się groźnie i stanowczo, ale nie wiedziała jak bardzo się przez to napalam. Te cholerne męskie odruchy!- Aha, no to cześć- dziewczyna zaczęła mi zamykać drzwi przed nosem, na szczęście zdążyłem wsadzić nogę w pozostałą szparę.
  -Nie, słuchaj- nie palnij głupstwa, nie palnij głupstwa, nie palnij głupstwa.- Jest tu Rydel?- spytałem poważnym i opanowanym tonem. Uff.. Udało się.
  -Tak- usłyszawszy odpowiedź Marano wyjąłem nogę ze szpary, ale pożałowałem tego, gdy dziewczyna zamknęła drzwi. Ale nie odpuściłem i zacząłem w nie walić z całych sił, aż ponownie się otworzyły (na oścież).- Słuchaj Lynch, nikt cię tu nie prosił, więc idź sobie stąd łaskawie!- wycedziła przez zaciśnięte zęby i przeleciała mnie wzrokiem od stóp do głowy. Przynajmniej chyba miało być do głowy, bo zatrzymała się tuż poniżej mojego pasa.- Ogarnij się, jesteś obrzydliwy- fuknęła, więc i ja spojrzałem w to samo miejsce co ona. Chyba wyglądałem jak burak, pomidor czy inne czerwone warzywko, kiedy zauważyłem, że mój 'kolega' nieco się obudził. Jaka wtopa!

Z punktu widzenia Laury

  -Ogarnij się, jesteś obrzydliwy- fuknęłam, widząc średnią wypukłość w widomym miejscu na ciele blondyna. Starałam się być poważna, kiedy oglądałam jak Lynch robi się czerwony od góry do dołu, choć w środku dusiłam się ze śmiechu. Kolejny punkt dla mnie.
  -To się ubierz- wycedził prosząco chłopak z zamkniętymi oczami i wciąż czerwoną twarzą. Już nie mogłam wytrzymać. Tak chciałam wybuchnąć śmiechem. 
  -Jestem w swoim domu. W każdej chwili mogę zdjąć i tą bluzę. Zostałabym w.. niczym- powiedziałam słodkim tonem, przesyconym jadem i nienawiścią, ale i smakiem zwycięstwa. Oj jakże rozkosznie się bawiłam, widząc, że Ross marszczy czoło, najwyraźniej próbując się pozbyć pewnych myśli. Zdaje się, że wiedziałam co to były za myśli.- A wracając, możesz już sobie iść? Wiesz, jestem zmęczona i chciałabym pójść spać. Po tej dzisiejszej imprezie...
  -Imprezie?- zdziwił się blondyn.
  -Oh, tak. Ja, Vanessa, Raini, Maia i twoja siostra. Mówię ci, zesikałbyś się, gdybyś zobaczył nasze zachowanie. Nie zdziwię się jeśli nas teraz zaproszą do playboya- zaśmiałam się, wiedząc, że wywołuję kolejną erotyczną falę myśli w mózgu mojego 'kolegi'.- To dobranoc- chciałam zatrzasnąć drzwi, ale brązowooki po raz kolejny mnie zatrzymał.
  -Chcę zobaczyć Delly.
  -Ale wątpię, żeby ona chciała cię oglądać w takim stanie. Wiesz, mogłaby pomyśleć, że się napalasz na własną siostrę- mrugnęłam do niego i zatrzasnęłam drzwi. Zaczęłam się dławić bezgłośnym śmiechem do tego stopnia, że aż zostałam zmuszona do położenia się na podłodze.
  -Myślałam, że ten ta noc miała być tylko babska- usłyszałam głos Vanessy, która też najprawdopodobniej się śmiała.
  -Widzahahałahahaś to?- spytałam.
  -Wszystko- zobaczyłam jak jej sylwetka drga i usłyszałam cichy chichot.- Jakim cudem na to wpadłaś?
  -On zaczął, a ja to wykorzystałam- wytłumaczyłam, powoli się ogarniając.- Ale jestem już naprawdę zmęczona. Chodźmy spać- poprosiłam i zaczęłam chichotać, wspominając zdarzenia sprzed minuty.
~*~
Czwarty rozdział. Co myślicie? Już się trochę więcej dzieje i dałam taki wątek... no właśnie. Wcześniej planowałam coś innego, ale jakoś tak wyszło ^^

sobota, 1 marca 2014

3."Don't judge a book by its cover. You may regret it later. I know because I almost made ​​this mistake."


  W końcu nastała upragniona dziewiętnasta. Pierwszym przybyszem okazała się być Maia. Przywitałyśmy się z nią i poczekałyśmy jeszcze na Raini. I ta wreszcie przyszła. Miała jednak dla nas niekoniecznie miłą niespodziankę. Kiedy otworzyłam jej drzwi, zauważyłam przed sobą nie jedną, a dwie dziewczyny.
  -Ooo... Rydel- powiedziałam z udawaną radością, a Raini zrobiła przepraszający wyraz twarzy.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
 Z punktu widzenia Laury

  -Nie stójcie tak, wchodźcie- zaprosiłam obie dziewczyny do domu. No bo co miałam zrobić? Przecież nie powiem 'Raini wchodź, a ty lala nie, bo cię nie znam i do tego jesteś siostrą mojego wroga'. Co jak co, ale należę do kulturalnych osób. W czasie gdy goście rozkładali swoje rzeczy w salonie, pociągnęłam Raini za rękę i zaprowadziłam do kuchni. Kątem oka zauważyłam, że Rydel nam się przygląda z niepewnym wyrazem twarzy.
  -Wyjaśnisz mi co się właściwie stało?- spytałam ją, jak żadna z pozostałych dziewczyn nie mogła nas już ani usłyszeć, ani zobaczyć.
  -Przepraszam- powiedziała szybko czarnowłosa.- Bo poszłam rano do sklepu i tam na nią wpadłam. Zaprosiłam ją do siebie, a potem ty mi przysłałaś SMS-a. Głupio mi było ją wyprosić, więc skłamałam, że ją też zaprosiłaś. Chyba rozumiesz?- spytała z nadzieją.
  Niestety rozumiałam, co też potwierdziłam ruchem głowy. Gdyby mi się coś takiego przytrafiło, pewnie zrobiłabym to samo. Poza tym to była też moja wina, bo to ja wysłałam tego SMS-a. A w jego treści tak jakby nakazałam Raini tu przyjść.
  -W takim razie co teraz?- spytałam jak bezradne dziecko i usiadłam na krześle. Naprawdę nie uśmiechało mi się spędzanie czasu z tą blondyną.
  -Najlepiej wróćmy do nich, bo zaczną coś podejrzewać. Poza tym Rydel nie jest taka zła. Owszem, to siostra Rossa, też nosi nazwisko Lynch i kocha twojego największego wroga jak brata.. co jest zrozumiałe, bo to.. jej brat, no ale nie ważne. Chodzi mi o to, że to świetna dziewczyna. Nie obiecuję, że się z nią dogadasz, ale postaraj się chociaż. W końcu jej całe życie polegało na spędzaniu czasu z chłopakami. Przyjaciółki by też się jej przydały. Poza tym Rydel chyba nawet nigdy nie była na takim party. Postaraj się... Dla mnie- poprosiła mnie Raini. O matko! Nienawidzę jak ona robi tą swoją głupawą twarz ze smutnymi oczami, bo wtedy...
  -Oh, no dobra- zgodziłam się.- Chodźmy już- wstałam z krzesła i nieco naburmuszona opuściłam kuchnię. Minęłam się z Van, która dyskretnie wskazała palcem na Rydel i uniosła pytająco brwi. Wzruszyłam tylko ramionami. Kiedy natomiast sama Lynch mnie zobaczyła, wstała i podeszła do mnie nie śmiało.
  -Słuchaj.. Laura z tego co pamiętam- zaczęła cichym głosem.- Idę o zakład, że wiem po co poszłyście do kuchni z Raini. Szczerze powiedziawszy głupio się czuję, bo wydaje mi się, że się wpraszam. I chociaż Raini mi powiedziała, że mnie też zaprosiłaś, to i tak w to nie uwierzę. Wiem też, że choć mnie nie znasz osobiście, wiesz kim jestem. I dołożę jeszcze, że zdaję sobie sprawę, iż wraz z moim młodszym bratem nie pałacie do siebie jakimikolwiek pozytywnymi uczuciami. Dlatego ja się chyba będę zwijać. Przepraszam, że przyszłam. Nie powinnam była- mówiąc to patrzyła mi prosto w oczy. Wiem, że każde słowo, które wypowiedziała było szczere i pewne. Teraz poczułam się jeszcze gorzej.
  -Rydel..- zaczęłam i musiałam się przemóc, żeby móc powiedzieć dalszą część- Możesz zostać. I.. nie masz za co przepraszać. To ja powinnam. I przepraszam, bo... bo oceniłam się bezpodstawnie, a każdy mądry wie, że nie ocenia się książki po okładce, więc zapewne moje pierwsze wrażenie wypadło rewelacyjnie- powiedziałam sarkastycznie.- Naprawdę chcę cię poznać i dowiedzieć się jaka jesteś- już nie musiałam nic z siebie na siłę wyduszać, bo i ja mówiłam szczerze. Rydel nagle zaczęła wydawać mi się interesującą osobą, którą chciałam poznać. Kto wie? Może okaże się, że się zaprzyjaźnimy. 
  Blondyna posłała mi uroczy uśmiech, więc odwzajemniłam się tym samym.
  -No panie! Czas zacząć zabawę!- powiedziała Vanessa.
  -Jeeej!- uśmiechnęłam się i pomogłam sobie gestykulacją rąk, na co reszta dziewcząt się zaśmiała. Rozsiadłyśmy się wygodnie na kanapie i fotelach, gdy Maia sobie coś przypomniała.
  -Miało być piżama party, nie?
  -No... tak- odpowiedziała Vanessa.- Do czego zmierzasz?- zorientowała się, w trakcie wymawiania pytania, więc następne co zrobiła to tzw. fale palm.- No tak, mamy się przebrać w piżamy...
  -Jesteś niesamowicie spostrzegawcza- zaśmiała się Raini.- Ja pierwsza zajmuję łazienkę!
  -Amm... Ja nie potrzebuję łazienki- odparła Rydel.- W końcu są tu same dziewczyny, tak?- spytała dla pewności.- I żadna z was nigdy nie była chłopcem, tak?- wybuchnęłam śmiechem i przytaknęłam.- To czego tu się wstydzić?
  -W sumie racja- zgodziła się z nią Van.
   W taki oto magiczny sposób przyodziałyśmy się w piżamki. Znaczy coś co służyło nam za piżamki, bo żadna z nas nie ubrała prawdziwego ciuchu na noc. Vanessa założyła krótkie spodenki i luźny podkoszulek w paski, który ledwo zasłaniał jej cycki, Raini ubrała leginsy trzy czwarte i orangutański t-shirt (orangutański czyli sięgający jej do kolan), Maia wylądowała w bokserce i króciaśnych spodenkach, Rydel za to w starej koszuli w kratkę (na pewno jednego ze swoich braci) i leginsach do pół uda, a ja miałam na sobie powyciąganą, wieloletnią bluzę dresową taty z długimi rękawami, która sięgała mi do początku uda, a pod spodem tylko majtki.
  Czułyśmy się bardzo swobodnie w swoim towarzystwie. Raini miała rację, bo naprawdę polubiłam Rydel. Była całkiem spoko, generalnie na luzie, ale z dziewczęcą delikatnością. Zawsze o wszystkim mówiła szczerze. Albo po prostu dobrze kłamała.. Nie, mówiła prawdę.
  Gdzieś około dwudziestej pierwszej/drugiej postanowiłyśmy oglądnąć romantyczny film. Choć tak naprawdę żadna z nas nie przepadała szczególnie za tym rodzajem filmu. Dlatego właśnie po dziesięciu minutach go wyłączyłyśmy i zapuściłyśmy se muzę. Nie wiem kiedy, ale Van przyniosła wino ze schowka, w którym trzymała swoje najulubieńsze trunki. 
  -Pomimo, że żadna z was nie powinna go spożywać, dam wam, bo będzie weselej- brunetka zaczęła rozlewać do kieliszków napitek.
  -Tak się później będziesz z tego spowiadać?!- zaśmiała się Maia i nagle spoważniała.- Wie ksiądz.. Bo ja chciałam żeby było weselej..
  -A żebyś wiedziała- Vanessa wystawiła dziewczynie język.

Z punktu widzenia Rydel

  Zabawa strasznie mi się podobała. Dziewczyny też były spoko. Bałam się najpierw reakcji Laury i nie powiem, zdziwiłam się, gdy powiedziała żebym została. Całkiem inaczej ją sobie wyobrażałam z opisów Rossa, ale on za nią nie przepada. On jej wcale nie zna. A to świetna osoba. Vanessa też. Jako że Raini i Maię poznałam wcześniej, powiem tyle, że nie zdawałam sobie sprawy z tego jak zarąbiście Australijka opowiada historie z życia wzięte i że Raini jest mistrzynią w czesaniu fryzur. Choćby tak, którą mi zrobiła. Cudo! Hmm... Chyba od zawsze właśnie tego mi brakowało- przyjaciółek. Chyba ich jeszcze nie mogę niemi nazwać, ale nie zauważę, kiedy się nimi staniemy.
  Chcąc uwiecznić moje pierwsze babskie piżama party, wyjęłam z torebki komórkę i zaczęłam kręcić to, co się akurat działo. Czyli siostry Marano śpiewające na kanapie do dezodorantów z kieliszkami win w rękach i następne dwie, tańczące jak głupie i rozlewające alkohol na wszystkie strony. Nieziemski widok! 
  -Rydel chodź!- Raini machnęła na mnie ręką. Ja tylko się zaśmiałam, położyłam komórę na szafce, tak aby objęła cały obraz i doskoczyłam do dziewczyn. To było komiczne. Niby już się tak wygłupiałam z braćmi i Elle, jednak to dalej nie to samo. Skakanie w rytm muzyki i darcie mordy z najprawdopodobniej przyszłymi przyjaciółkami... coś magicznego.
  Po około trzech minutach chciałam zatrzymać kamerkę. Podeszłam z powrotem do szafki, sięgnęłam po telefon i kliknęłam na czerwone kółeczko. W tym samym czasie mój telefon zaczął drgać i grać piosenkę 'Hampster Dance'. No, o ile można to nazwać piosenką.
  -Ojej, też mam taki dzwonek- zaśmiała się Laura, a ja posłałam jej porozumiewawczy uśmiech i kliknęłam na zieloną słuchawkę, nie czytając nazwy numeru, do mnie dzwoniącego.
**
  -Halo?- spytałam, przytykając komórkę do jednego ucha, a drugie zatykając.
  -Rydel? Gdzie ty jesteś?- usłyszałam głos Rossa.
  -A co? Masz jakąś ważną sprawę do mnie?- dopytałam.
  -Miałem cię odebrać od Raini o dziesiątej, przyjechałem, a was nie ma- wyjaśnił.
  -Ah! Sorki! Nastała zmiana planów. Przepraszam, że nie zadzwoniłam.
  -Gdzie ty jesteś? Czemu tam tak głośno?- spytał blondyn, najwyraźniej usłyszawszy muzykę w tle i piski tych wariatek.
  -Amm... Nieważne- rzekłam.- Wrócę jutro, dokładnie nie wiem, o której, ale nie musisz się martwić.
  -Rydel powiedz gdzie jesteś?- w głosie nastolatka słychać było nutę niepokoju.
  -Ross, spokojnie, nic mi nie jest. Jestem sobie z Raini i wrócę jutro. Pa.
  -Rydel, Ryd..
**
  Rozłączyłam się. Uff... Nie chciałam mu wygadać gdzie jestem, bo natychmiast by się wściekł, a to było mi nie potrzebne do szczęścia. Nie przejmując się więcej, wróciłam do szaleństwa z dziewczynami.

Z punktu widzenia Rossa

  Hmm... Gdzie ona jest? W galerii? Nie.. Przecież muzyka tam nie leci tak głośno i skąd by były te piski? To może w klubie? Yyy... Wypad do klubu i Rydel? Coś mi to nie pasuje. Kurczę, naprawdę się o nią martwię. A jeśli Raini zaciągnęła ją w jakieś strasznie miejsce? Muszę ją znaleźć. Całe szczęście każdy z naszych komórek ma wbudowany mały nadajnik. Pierwszy raz dziękuję, że rodzice o tym pomyśleli.

Narrator

  Blondyn odszedł od drzwi wejściowych domu panny Rodriguez, wyciągnął kluczyki z kieszeni i wsiadł do samochodu. Niedługo potem jechał, w poszukiwaniu swojej siostry. To, że znajdowała się w domu córek Marano i szalała tam jak głupia, było ostatnim czego by się spodziewał. Natomiast Laura nigdy w życiu nie pomyślałaby, że Ross Lynch we własnej osobie zapuka do jej drzwi.
  ~*~
Ta dam! XD Jak wyszło? Bo mnie się strasznie dłużyło podczas pisania ^^ Mam nadzieję na jakieś komentarze. Z góry dzięki ;)