czwartek, 21 sierpnia 2014

20. "Chubby Bunny"



Z punktu widzenia Vanessy

  Staliśmy tak... Z dziesięć minut, obserwując siebie nawzajem. I zapewne stalibyśmy dłużej, gdyby nie Rocky z Ellingtonem.
  -Oo.. Co wy tu robicie?- spytał jeden z nich, taszcząc w rękach sporą część gałęzi, starych pieńków itp. Razem z Rikerm się wzdrygnęliśmy, bo prawda jest taka, że nawet ich nie zauważyliśmy.
  -My... Amm.. My właśnie.. Właśnie..- bełkotał Riker.
  -My szliśmy was szukać- dokończyłam za niego.- Długo nie wracaliście i... No- uznałam moje wyjaśnienia za skończone.
  -Aha- mruknął podejrzliwie Rocky, ale chyba kupił to co mu powiedziałam. W szczególności, że to była prawda... No, spora jej część w każdym razie.- To chodźmy już, bo oni pewnie tam trochę czekają. Do tego jeśli Laura przebywa w towarzystwie Rossa sam na sam z Rydel, to wolę ich na długo nie zostawiać, bo biedna Delly sama se nie poradzi jeśli dojdzie to kolejnej.. "sprzeczki"- to powiedziawszy oddał część badyli i reszty tego co miał w rękach Rik'owi, ja przejęłam trochę od Ratliffa (choć uważał, że nie muszę się męczyć i przez dłuższy czas nie chciał mi oddać) i ruszyliśmy z powrotem do reszty biwakowiczów. 
  Przez całą drogę próbowałam się oddzielać od Rikera barierą utworzoną z dwóch brunetów, na dodatek starałam się szybko dotrzeć do Rydel i Laury, bo wiedziałam, że one mi pomogą. A czułam się naprawdę głupio, ponieważ pogubiłam się w tym wszystkim, nie wiedziałam co miałam robić, co powiedzieć, a tym bardziej uciekałam przed Rikerem. 
  Dotarliśmy jakieś kilka minut później i co ujrzeliśmy? Rydel właśnie kończyła rozstawiać namiot, a dwójka pierwszoplanowych aktorów A&A, którzy na co dzień się nienawidzą, bawili i śmiali się w najlepsze, przy jakiś puszkach i kiełbasie. Przynajmniej ich ten biwak pogodził. Albo... przynajmniej polepszył ich stosunki, bo z nimi to różnie bywa.
  -Siemka!- przywitała nas z uśmiechem Delly.- Widzę, że nareszcie przyszliście.
  -Powiedz proszę, czy zjawisko fatamorgany jest normalną rzeczą w lesie?- poprosił ją Ell, cały czas przyglądając się tamtej najmłodszej dwójce. Wszyscy natychmiast skumaliśmy o co chodzi, a Rydel się dziwnie uśmiechnęła.
  -Mnie też to dosyć zdziwiło- przyznała.- Ani razu nie wymienili między sobą żadnych niemiłych słów.
  -Ej, to na pewno oni? Bo twarze podobne, ale reszty nie poznaję- skomentował Rocky.
  -Widzicie? Ten pomysł był naprawdę świetny!- uśmiech nie miał zamiaru zejść z twarzy blondyny.- Dzięki Riker.
  -Nie ma za co. Poza tym  to był twój pomysł- poczułam jego oddech na moim karku. Zrobiło mi się jeszcze bardziej niezręcznie (a wiedzcie, że już i tak się okropnie czułam).
  -Amm... Pójdę to odnieść- wskazałam na drewno w moich rękach i szybko odeszłam z miejsca, w którym stałam. Rzuciwszy wszystko gdzieś na środku naszego małego obozu (nie chcąc wracać w pobliże wiadomego blondyna) poszłam w stronę mojej siostry i Rossa, którzy swoją drogą wciąż się śmiali.- To co jest dziś na obiad?- spytałam ich, siadając pomiędzy nimi.
  -Nie ma- odpowiedziała mi szybko Laura.
  -Jak to nie ma?- zdziwiłam się.
  -No, bo się ściemnia. Jedyne co dzisiaj zjemy to kiełbaski z ogniska... I pianki-dodała.
  -O tak. Pianek nie może zabraknąć- zgodził się z nią Ross.
  -Super..- wysiliłam się żeby odegrać tą ekscytację.- Ale wiesz, Ross... Mogę na chwilę porwać ci Laurę?- przeszłam do sedna. Musiałam jak najszybciej z nią pogadać.
  -Tak- powiedział, a za chwilę potrząsną głową.- To znaczy... Przecież Laura może.. No, nie jestem żadnym jej.. żebyś mi ją mogła zabierać.. Wiesz... Niech robi... co chce i... Eh, nieważne- machnął ręką, po powiedzeniu tego zlepku słów, który miał uchodzić za zdanie.
  Nie zwracając na to uwagi, pociągnęłam Laurę za rękę w stronę namiotu.
  -Rydel?!- zawołałam blondynę. Zwróciła się w moją stronę.- Może niech chłopaki rozpalą ognisko, a my urządzimy namiot w środku? No wiesz, żebyśmy potem mogli tylko wskoczyć w śpiwory i pójść spać...
  -O! Racja!- zgodziła się ze mną, zapędziła braci do roboty i chwyciwszy jakąś torbę, podeszła do mnie i Laury i w trójkę zanurkowałyśmy w środek namiotu. Bez pośpiechu zaczęłyśmy wyjmować śpiwory i je rozkładać. Rożne poduszki, koce itd. również się znalazły. Panowała spokojna cisza, którą miałam przerwać, ale jeszcze nie wiedziałam jak.
  -To.. Dziewczyny.. Co tam u was?- palnęłam głupio.
  -Hmm... No, ja jestem na biwaku i puki co uważam, że był on mega genialnym pomysłem- pierwsza odpowiedziała mi Rydel, natomiast Laura spojrzała na mnie ze zdziwieniem, a jednocześnie zainteresowaniem.
  -U mnie spoko, a czemu pytasz?- zmarszczyła brwi, czekając na moją reakcję.
  -Spoko?- zanim zdążyłam coś powiedzieć, głos zabrała Delly.- Chyba lepiej niż spoko. Popatrz! Nareszcie dogadujecie się z Rossem!
  -Niby tak, ale..
  -Ale?- blondyna nie traciła entuzjazmu.- Laura... Przecież po to tu przyjechaliśmy. I się udało! I to w pierwszy dzień!
  -Oh, Rydel... Wiesz jak z nami jest... Czasami jesteśmy dla siebie mili, ale zwykle się nienawidzimy- moja siostrzyczka nie była pewna swojej relacji z Rossem: tego byłam pewna. Czego nie mogę powiedzieć o naszej Lynch'owej przyjaciółce.
  -Ale tak swobodnie się chyba jeszcze przy nim nie czułaś, nie? Dziewczyno, przecież tak się sobą zajęliście, że mnie całkowicie zignorowaliście. Kto wie, może jeszcze będziecie przyjaciółmi?
  -Może... Na razie nie jesteśmy nawet na etapie kolegów- Laura twardo upierała się przy swoim, choć na serio nie była pewna czy tak myśli. Znam moją siostrę. Czasem lepiej niż ona sama siebie zna. Ale przecież ja też miałam im coś ważnego do powiedzenia. Po to tu przyszłyśmy.
  -Słońce, wszystkie dobrze wiemy, że...
  -Riker mnie pocałował- przerwałam Rydel w połowie zdania. Choć zrobiłam to naprawdę cicho, dziewczyny i tak to usłyszały, zachłysnęły się powietrzem i natychmiast się mną zainteresowały.
  -Co?!- ton mojej siostry podskoczył najmniej o dwie oktawy.
  -Jak to?- spytała Rydel.
  -Zwyczajnie... Byliśmy w lesie i... mnie pocałował- powtórzyłam.
  -Ale co to znaczy?
  -Gdybym wiedziała, to bym wam powiedziała. Ale to było takie nagłe i  niespodziewane, i najgorsze jest to, że chyba mi się podobało- westchnęłam.- Tylko, że nie wiem... To było dziwne, sama już nie wiem co mam o tym myśleć, co o tym uważać...
  -Van?- spytała mnie Laura.- Czy ty się nie domyślasz?
  -Niby czego mam się nie domyślać?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
  -Że Riker cię kocha- tym razem głos zabrała siostra wyżej wspomnianego. 
  Ale... W sumie to wszystko by wyjaśniało.. To czemu mi nie powiedział? Dlaczego bawi się w jakieś takie podchody? Co... Co on sobie w ogóle myśli?! Że będzie mnie całował, kiedy mu się będzie chciało, a potem mnie postawi w niezręcznej sytuacji?! Debil! Zwyczajnie mnie wykorzystuje! I niby z której strony ta jego "miłość" jest prawdziwa?! Chociaż... Skąd Rydel i Laura wiedziały?... Aha, w końcu jednej to jest brat, a druga się z tą jedną kumpluje. Albo może sam jej powiedział... W każdym razie super, że dowiaduję się ostatnia! Ale czy na pewno mnie kocha?... Skoro by mnie nienawidził, to ki pieron mnie całował?! Czyli, że prawda...
  Zaczęłam zwijać jeden śpiwór z powrotem do jego poszewki.
  -Van, co robisz?- spytała mnie Laura.
  -A jak myślisz? Wracam do domu- odpowiedziałam jej.
  -Co?!
  -Czemu się dziwisz? To jakby było do przewidzenia przez te ostatnie pięć sekund... Nie chcę przebywać w otoczeniu kogoś, kto darzy mnie tak wielką miłością, że bawi się moimi uczuciami!- denerwowałam się coraz bardziej. A musicie wiedzieć, że kiedy wypowiadam słowa na głos, wzbudzają we mnie jeszcze większą furię, niż gdy o nich myślę.
  -Nie! Van, Van... Nie mów tak- Rydel próbowała mnie uspokoić.
  -Przestań. To twój brat. Zrozumiałe, że będziesz go chronić. Nie mam ci tego za złe, ale... Muszę już iść- próbowałam wstać, ale nagle coś mnie przytwierdziło to podłoża namiotu.
  -Nie pójdziesz- zaprotestowała Laura, która na mnie usiadła. Ile ona waży?!- Nie możesz iść. To ty mnie namawiałaś, żeby tu przyjechać. Poza tym jeśli teraz pojedziesz, to tylko przedłużysz sobie coś, co i tak będziesz musiała zrobić.
  -Niby co?
  -Rozmowę z Rikerem- Laura spojrzała mi głęboko w oczy.- Nessa, nie ma siły, żebyś teraz nagle oderwała swoje życie od jego życia tak na stałe. Zwyczajnie nie ma siły. Musisz się z tym pogodzić, a co gorsza zmierzyć z przyszłością. Nie zawsze jest łatwo i dobrze to wiesz. Ale najważniejsze to pokonać te trudności. Zostań.
  I zostałam... Jak mnie do tego przekonała? Odpowiedź jest bardzo prosta, zrozumiała i krótka: Nie wiem.

 Z punktu widzenia Laury

  Na całe szczęście udało mi się przekonać Vanessę, żeby się ogarnęła i nie wyjeżdżała. Następnym krokiem była rozmowa z tym blond pacanem, który miał się mnie słuchać, ale najwyraźniej to olał. Jednak trudno było teraz go tak tu wyciągnąć i pogadać na osobności. Poza tym zaczynało się ognisko, a co się za tym ciągnie, nasz konkurs "Chubby Bunny". Szkoda, że pojemność mojej szczęki do tych większych nie należy...
  -Dobra, słuchajcie. Wszyscy znają zasady, tak?- spytał Ross, rozdając nam wszystkim po paczce pianek. Przytaknęliśmy i zaczęła się zabawa.
  Pianki, paczki po nich, ślina, więcej śliny i dużo śmiechu- generalnie to nam towarzyszyło. Ale to było obrzydliwe! Znaczy nie na początku, kiedy to wszyscy konkurowaliśmy, kto zmieści więcej pianek w gębie. Wtedy jeszcze było spoko. Ale kiedy Ellington doszedł do 20 Chubby Bunny i Rocky zaczął go klepać po plecach, żeby tamten wypluł i żeby nie wyprzedził młodszego, to zaczęło się robić mało apetycznie. A jak już Ratliff to wypluł to się zaczęła jazda! Postanowił wyciągnąć i ze swojego przyjaciela pianki. I to dosłownie! Sięgał mu ręką w głąb buzi i wyciągał! Fee... Skończyło się na tym się pokłócili. 
  A Vanessa próbowała trzymać się z daleka od Rikera. Wiem... W końcu będzie musiała z nim porozmawiać, ale dobrze, że nie postanowiła zrobić tego dzisiaj. Świetnie się bawiła przy ognisku, nie wiedziała jednak jak potoczyłaby się rozmowa. Będzie jeszcze czas.
  W każdym razie mistrzem Chubby Bunny została Rydel. Tak, też mnie to zaskoczyło.
~*~
  Tak, tak, wiem... Ten rozdział jest beznadziejny. I nie piszę tego po to, żeby mieć potem pod rozdziałem komy, mówiące "wcale nie", "nie gadaj głupot" itp. I na serio nie chcę żebyście tak pisali. Prawda jest najważniejsza. A jest ona taka, że pisałam ten rozdział późno i na szybko. Więc jest w cholerę powtórzeń, pewnie i błędów i tych tamtych... Przepraszam za to, że może wyobrażaliście sobie co innego. Naprawdę też sobie wyobrażałam co innego, ale to było jak pisałam tamten rozdział. Że będzie Chubby Bunny i będzie śmiesznie itd., a tym czasem wzmianka o tej zabawie jest prawie żadna. Tytuł jest jaki jest, lecz na serio akcja opiera się na Vanessie i Rikerze. Główinie Vanessie... Więc przepraszam. Może w następnym rozdziale dam jakiś bonus na przeprosiny, ale to może, bo mam taką sklerozę, że se mogę zapomnieć. 

A teraz dla tych wszystkich, którzy tak jak ja idą teraz spać: DOBRANOC! :* 

1 komentarz: