wtorek, 12 sierpnia 2014

19."The memories came back."


  Z punktu widzenia Laury

  -Szybciej! Szybciej!- Vanessa mnie pospieszała. 
  -Kurde, uspokój się! Jak się spakuję, to się spakuję- z nią się nie da wytrzymać! Eh...- Samochód nie zając, nie ucieknie- dodałam dla efektu.
  -A żebyś się nie zdziwiła- zaśmiała się starsza i zarzuciwszy swój podróżny plecak na plecy, wybiegła z pokoju. No! Nareszcie mogę się spakować w ciszy.
  Zajęło mi to około dziesięć minut. Na końcu jeszcze sprawdziłam czy wszystko umieściłam w torbie. W końcu jak się jedzie na biwak na pięć dni, to lepiej nic nie zapomnieć. 
  -Wszystko!- z uśmiechem zbiegłam na dół. Przy okazji zauważyłam jak Vanessa z Rikerem na siebie wpadają. Ona się lekko przestraszyła, a on delikatnie przejechał jej po przedramieniu i przeprosił. Ich stosunki się znacznie poprawiają. Kto wie, może coś będzie z tego biwaku. Znaczy nie zapowiada się, że my z Rossem się polubimy. Nie! Ale może się mniej będziemy nienawidzić.
  -Gotowi?- usłyszałam Rydel.
  -Ja tak!- podniosłam rękę do góry.
  -Ja też- to zdanie razem powiedzieli najstarsi przedstawiciele naszego gatunku. Ej, zaczynam się ich bać...
  -Gotowy!- Ratliff, wraz z Rocky'm zeskoczyli ze schodów.- ..wi! Gotowi!- poprawił, spoglądając na drugiego bruneta. Rydel zaczęła czegoś między nami szukać.
  -Ross?!- krzyknęła w stronę pierwszego piętra. W takim razie 'kogoś' nie 'czegoś'. Usłyszeliśmy szybkie kroki.
  -Jestem!- blondyn pojawił się na dole.
  -Świetnie!- Delly się rozpromieniła. Zmierzaliśmy w stronę wyjścia. Tuż przed drzwiami dziewczyna nas zatrzymała.- Pamiętacie co ustaliliśmy- zamachała nam przed twarzą pustym kartonem. Racja... Bez telefonów. Wszyscy powrzucaliśmy nasze komóry, zapełniając pudełko. Tylko Ross się wahał.
  -Ale... Musimy?... Chyba ktoś powinien mieć telefon na wypadek... Pożaru, albo gdybyśmy potrzebowali karetkę czy...
  -Nie wysilaj się, Riker już zabrał, przecież wiesz- odpowiedziała mu blondyna.
  -Tak. Cegłę z Biedry- brązowooki spojrzał w niebo.
  -Ale za to pancerną i nie do zajumania- jego siostra posłała mu szeroki uśmiech.
  -A do tego mamy pewność, że nikt nie użyje neta- dodał Riker.- No, młody.. Wrzucaj!- zachęcił brata, na co ten jeszcze na chwilę spojrzał na telefon, na pożegnanie go pocałował i oddał kartonowi.
  -Woo! Jedziemy na podbój świata!- zaśmiała się Vanessa.
  -Jedziemy do lasu- przypomniałam jej.
  -To jedziemy na podbój dżungli!
  -Lasu..
  -Lasu, zadowolona?- spytała mnie lekko zniechęcona. Przytaknęłam i wyszliśmy.
  Jako, że auto jest siedmioosobowe, wszyscy zmieściliśmy się w nim wszyscy bez problemów. Podróż zajęła nam dłuższy czas. Jechaliśmy do lasu i do tego na takie zadupie! A żeby było jeszcze śmieszniej ci wszyscy debile zaczęli się wydurniać, auto się mega nagrzało, a mi się chciało rzygać. Znakomita podróż!
  Dojechaliśmy gdzieś w południe, może lekko po... Wysiedliśmy i pierwsze co zaczęliśmy robić to rozbijanie biwaku, bo oczywiście wszyscy mówili, że wieczorem to nie, bo będzie ciemno. Dodawali, że chcą zrobić ognisko, ale ja wiedziałam, że tak na serio to się boją. W każdym razie nasza super pięcioosobowa budka z materiału oczywiście sprawiła parę problemów. I kłótni...
  -Zamknij mordę i weź to wreszcie podaj idioto!- usłyszałam krzyk Vanessy.
  -Może nie tym tonem co?!- odkrzykną Riker.
  -A ty to niby jakim tonem?!
  -Norma..! Normalnym- powiedział ni stąd ni zowąd spokojnie. Uff.. Nareszcie przestają na siebie krzyczeć, bo zaraz będzie godzina jak zaczęli.
  -Dobra, słuchajcie, przestańcie w końcu- poprosił ich Ross.
  -Nie wtrącaj się młody!- fuknęła Van.- Znając życie ty i Laura za chwilę też rozpętacie piekło!
  -Ej, ej.. My nie rozpętujemy piekła!- zaprotestował Riker.
  -Cicho bądź, nie z tobą teraz gadam!- moja siostra nawet mnie już zaczęła wkurzać, co się zdarza... często...
  -Nessa może już dość?- zaczęłam prosząco.- Ross ma rację, nie ma sensu się kłócić, bo i tak wam to nic nie da. Przecież przyjechaliśmy tu po to żeby się pogodzić, prawda Riker?- spytałam blondyna.- Czy to nie był twój pomysł?
   Brązowooki spuścił głowę, a następnie wzdychając, spojrzał w niebo.
  -Tak, to był mój pomysł- przyznał mi rację.
  -Właśnie. A czy to nie ty Van mówiłaś mi, żeby dać im wszystkim drugą szansę?- skierowałam się w stronę siostry.
  -No... Mówiłam- przewróciła oczami.
  -To dajcie wreszcie spokój!- rozkazałam im i jako jedyna kontynuowałam rozbijanie namiotu. Eh, z nimi to jak z dziećmi!
  
Z punktu widzenia Vanessy

   Dlaczego ona musiała mieć rację?... Wiem, że sama powiedziałam jej żeby dała drugą szansę. Sama też chciałam. Ale to nie moja wina, że ten jełop jej nie wykorzystał! Błagam! Jak się prosi o pomoc, a w zamian otrzymuje się chamską odzywkę, to niby co się powinno zrobić, zostawić to tak? Wątpię... Dobra, fakt, że Riker powiedział "pięć sekund", ale usłyszałam "pierdol się"... Może faktycznie powinnam pierwsza przeprosić...
  Patrzyłam tak na Laurę- jak rozbija sama namiot, a potem podchodzi do niej Ross z Rydel i jej pomagają. Za to ja czułam się samotna. Zaraz po naszej kłótni Riker polazł głębiej w las pod pretekstem, że idzie po Rocky'ego i Ratliffa (którzy poleźli po drewno na opał), bo coś długo nie wracają. Ruszyłam za nim.
  -Riker!- wołałam, ponieważ był z dwadzieścia metrów przede mną.- Riker!- czy on jest głupi, głuchy.. mogłam tylko snuć myśli na ten temat- Rik!- powtórzyłam i wreszcie się obrócił.
  -Tak?- spytał mało przyjemnym tonem.
  -Musimy porozmawiać- westchnęłam, stając w miejscu.
  -Fajnie- jego obojętny ton doprowadzał mnie do szału, ale mimo tego podeszłam do niego.
  -Wiesz... Bo ja chciałam... Ja..- spojrzałam mu głęboko w oczy.- Chciałam przeprosić...
  
Z punktu widzenia Rikera

  Patrzyła tak na mnie, a jej tak niedawno syczący, opryskliwy i zwyczajnie chamski ton zamienił się w ciche jąkanie. Nie potrafiła się wysłowić, ale gdy już powiedziała co powiedzieć miała, zrozumiałem czemu było to takie dla niej trudne. A z doświadczenia wiem, że Vanessa nie lubi mieć ostatniego słowa, jeśli ma nim być "przepraszam"... (No, bo zwykle musi mieć ostatnie słowo...) Ale to, że się dla mnie tak wysiliła... 
  -Riker?- ponownie usłyszałem jak do mnie mówi.- Wiesz co? Nie chcesz przyjąć tych przeprosin, to nie! Cofam je! Co to w ogóle za tupet, też byłeś winny! Jesteś winny, a to, że nie potrafisz...- tu jej przerwałem. Pocałunkiem. 
  
Z punktu widzenia Vanessy

  Stałam tak i czekałam aż coś powie, ale ten pajac nie miał zamiaru zabrać głosu. Może myślał, że jeszcze przed nim uklęknę, zacznę całować mu stopy albo zaśpiewam balladę, żeby tylko mi wybaczył?! Przeprosiłam pierwsza, ale on też powinien!
  -Riker?- chciałam mu dać ostatnią szansę, ale on miał to chyba w dupie. Fajnie! Dobra!- Wiesz co? Nie chcesz przyjąć tych przeprosin, to nie! Cofam je! Co to w ogóle za tupet, też byłeś winny!- zaraz, zaraz: on wciąż jest winny.- Jesteś winny, a to, że nie potrafisz...- nie dane mi było dokończyć, togo co powiedzieć chciałam, ponieważ nagle poczułam na moich ustach cudze wargi. 

  -Czy ja coś przegapiłam?- spytałam.
  -Słucham?- zdziwił się blondyn.- Co byś miała przegapić?
  -Czyli co? Tak nagle zamierzasz być dla mnie miły?...Przegapiłam coś?- po raz kolejny zadałam pytanie.
  Nie doczekałam się odpowiedzi. Nie chciał mi odpowiedzieć? Co jest z tym kolesiem nie tak?
  Wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do drzwi od wejścia do pokoju. Sięgnęłam za klamkę, gdy usłyszałam głos blondyna.
  -Vanessa poczekaj- nakazał mi. Chociaż w sumie to proszącym tonem.
  -Stoję i czekam... na wyjaśnienia- rzekłam, odwracając się do niego przodem.
   Wstał, podszedł do mnie i ni stąd, ni zowąd, tak bezceremonialnie, tak po prostu mnie pocałował.~
    Wspomnienia wróciły. Natychmiast się od niego oderwałam. Co czułam? Nie wiem, ale to coś sprawiło, że nie mogłam uciec (co bardzo chciałam zrobić), a moja ręka mechanicznie powędrowała na usta i dotknęła miejsce, w który znajdowały się przed chwilą wargi Rikera. 

  Z punktu widzenia Laury

  -Debilny namiot!- wrzasnęłam. Już nie mogłam wytrzymać. Usłyszałam za sobą cichy chichot, który jak się potem zorientowałam należał do Rossa.
  -A co on ci zrobił?- spytał mnie rozbawiony.
  -Zamknij się- rzuciłam.- Ciebie i Rydel ten namiot lubi, ale mnie nie, dlatego nie chce się pajac rozłożyć!- naburmuszona usiadłam na pieńku.
  -Laura, spokojnie. Chodź mi pomóc z jedzeniem, a Ross cię zastąpi- zaproponowała Rydel, rozpakowująca już jakieś garnuszki i puszki z czym co miało być niby jedzeniem. Właśnie: niby...
  Podeszłam do blondyny, mijając się z jej bratem, który jakąś minutę później zastąpił moje miejsce: pieniek. 
  -Widzisz, to nie takie proste- powiedziałam mu, wzruszając ramionami. Moja przyjaciółka tylko spojrzała ku niebu i zamieniła się z blondynem czynnościami. Teraz to my mieliśmy zająć się jedzeniem, a ona rozstawiała namiot.
  -O nie...- mruknęłam, gdy zabraliśmy się z Rossem do roboty.
  -Co?- spytał głupio.
  -Znów jesteśmy razem w kuchni...- mruknęłam, a on podniósł brew.- No może nie takiej kuchni, kuchni, ale wiesz... Robimy jedzenie, nie?
  -Więc...?- zmrużył oczy.
  -Ostatnio kiedy zajmowaliśmy się żarciem, skończyło się tym!- wskazałam na nogę w szynie.
    Ross otworzył usta, z których dobyło się ciche "aa" i zaczął się rozglądać w około. Zorientowałam się o co mu chodziło, gdy zobaczyłam jak odłożył wszystkie noże i inne sztućce na jakąś kłodę parę metrów od naszego biwaku.
  -Już. Teraz już żaden śmiercionośny nóż, ani uzbrojony widelec cię nie zaatakuje- uśmiechnął się do mnie.
  -A łyżka?- spytałam poważnie z podniesionymi brwiami.
  -Co prawda nie wiem jak można se wbić łyżkę do ciała, ale i ona ci nic nie zrobi... To co? Masz jakiś pomysł na obiad?- zmienił temat.
  -Można by zrobić... Co mamy dostępne?
  -Hmm... Jakąś fasolkę w puszce, drugą fasolkę w puszce, zupę pomidorową w puszce... W sumie osiem takich zup i kilka jakiś grzybowych: Riker się ucieszy! Oprócz tego.. No popatrz: fasolka w puszce!- uśmiechnął się tryumfalnie wskazując na kolejny nabytek.- I jeszcze... O! Szalejemy! Mamy ananasy w puszcze i brzoskwinie w puszcze... Razem dziesięć puszek. Jeszcze są jakieś kiełbaski, które szybko trzeba zjeść, dużo wody, parę soków, jeszcze kilka puszek, suszona wołowina- wyliczał oglądając co kolejny torby i plecaki.
  -Zdaję mi się, że przyjechaliśmy tu na pięć dni, a nie zamieszkać- wtrąciłam.
  -Rydel?- Ross puścił moją uwagę mimo uszu, zwracając się do siostry.
  -No?- spytała, odrywając wzrok od prawie rozłożonego namiotu. Nie, no, szacun!
  -Nie uważasz, że to nam się przeje?- spytał, wskazując na puszki. Blondyna zaprzeczyła.- Ok... W takim razie patrzymy dalej... Jest więcej suszonej wołowiny i... Yey! Znalazłem torbę z przysmakami!- ucieszył się.- A więc tak. Mamy tu orzeszki, pistacje: o super, uwielbiam..! Wracając.. Jeszcze orzeszki, jakieś chrupki, chipsy i uuu! Chubby Bunny: coś na ognisko. Zrobimy konkurs [...]
  W każdym razie jedzenia było dużo! Nie będę zanudzać tutaj jego ilością, bo... Eh, sama mam już dość... Ale wiem przynajmniej co będzie na obiad. Fasola w puszce!

~*~
  Pojechali na biwak i... tak... No, sami wiecie jak się to potoczyło. Od razu wam zdradzę, że w następnym rozdziale będzie (jak to już Ross wspomniał) konkurs na Chubby Bunny. Nie wiem jeszcze jak się to potoczy, ale w planach mam, że wyjdzie nawet spoko- yyy.. tak myślę... 
  A co do Rikessy (że już ich tak skromnie nazwę- MOJE OPOWIADANIE: MOGĘ WSZYSTKO XD, poza tym się już całowali...) co myślicie? Co się stanie? Co z ich relacjami? Czy będą razem, czy się znienawidzą? Dowiecie się w następnym rozdziale- ZAPRASZAM :)

3 komentarze:

  1. jeju! jak ja kocham ciebie i tego bloga *.* tak zajebiscie piszesz a ja zawsze rycze ze śmiechu xd masz ogrooomny talent ! Hah no to czekam na ten chubby bunny i cos czuje ze znowu sie uśmieje :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tego bloga , uwielbiam ciebie i uważam że masz ogromny talent. Dlatego bardzo mi zależy żebyś odwiedziła mojego bloga i napisała w komentarzu co o nim myślisz bardzo mi natym zależy http://raura-i-inni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń