Z punktu widzenia Rydel
Nie byłam pewna czy dziewczyny się zjawią. A przynajmniej obydwie Marano. Raini i Maię naturalnie również zaprosiłam, ale nie odpowiedziały mi, dlatego nie wiem już. SMS Laury nieco mnie jednak zdziwił. Napisała:
*Fajnie, że nas zaprosiłaś. Jesteś w domu?*
*Eee... No tak (??)*- odpisałam.
*To otwórz nam drzwi, bo straszny upał :P*
Zaśmiałam się, przeczytawszy treść otrzymanej wiadomości i podeszłam do wejścia do domu. Otworzyłam je na oścież i zobaczyłam dwie, okropnie do siebie podobne twarze.
Półtorej godziny w domu sióstr Marano- narrator
-[...] a szczoteczkę masz?- pytała wciąż Vanessa.
-Mam- Laura przewróciła oczami od ciągłych pytań siostry.
-Piżamę?
-Już pytałaś- jęknęła młodsza.
-Tampony?
-Co?- to pytanie nieco wytrąciło brunetkę z równowagi.
-Nigdy nic nie wiadomo. A chyba nie chcesz paradować przed Lynchami z czerwoną plamą na dupie- tłumaczyła druga.
-Eh, Van! Chyba potrafię się pilnować prawda? Wiem, że okres miałam... Amm... No, eee.. No, wtedy.. albo... nie...- Laura zaczęła w myślach liczyć dni.- Nieważne, w każdym razie potrafię siebie pilnować!- powtórzyła.
-Rób jak chcesz- odparła Vanessa i pomknęła do swojego pokoju, żeby się spakować.- Tylko bądź gotowa za pięć minut!
-Już jestem gotowa!- odkrzyknęła Lau, zakładając na ramię skórzaną torbę.
-No, no Marano. Niezły refleks!- zaśmiała się starsza.
Poprzedni czas, z punktu widzenia Vanessy
-Siemanko!- przywitałam się z Rydel.
-Tak wcześnie?- zdziwiła się blondyna, przytulając mnie do siebie.
-Miłe powitanie- skwitowałam z zmarszczyłam przy tym nos. Delly przewróciła oczami, ale wciąż z uśmiechem na twarzy.
-Wchodźcie, chcecie coś do picia?- dziewczyna otrząsnęła się i zaprosiła nas do środka.
-Czy ty tak zawsze?- spytała ją Laura.
-Ale co?
-Zawsze pytasz o potrzeby gości- zaśmiała się moja siostra. Rydel zamrugała parę razy- na znak, że się zastanawia, po czym przytaknęła.
-Wiesz.. To się nazywa kultura, Marano- dogryzłam młodszej.- A tak z innej beczki, to zaprosiłaś kogoś jeszcze?- zmieniłam temat.
-Tak, ale nie odpowiedziały mi jeszcze- Rydel nawijała, znikając powoli w kuchni. Wróciła z tacką pełną szklanek z lemoniadą. Wtedy Laura zadała jej pytanie.
-A twoi bracia? Nie ma ich?- doszukałam się nadziei w jej głosie.
-Pojechali na zakupy, a wracając zatrzymają się u Ellingtona. Na noc. Będziemy same!- przyjaciółka zaklaskała w dłonie, a ja zauważyłam, że Laura odetchnęła.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Okazało się, że Maia próbowała dogadać się z kimś w sprawie tego całego zamieszanie z trójkątem, w którym znajdowała się moja siostra, a Raini urzędowała dziś w domu swojej babci, która obchodziła urodziny. Zostałyśmy więc same, ale nie popsuło nam to zabawy. Było świetnie! Siedziałyśmy w salonie-przebrane już w piżamki- gdzie rozłożyłyśmy parę materacy, kocyków i wszędzie walały się poduszki. Na okrągło wpychałyśmy sobie do ust kolejne porcje wywołujących pryszcze świństw, ale yolo, nie? Do tego Rydel nie zaopatrzyła się w żadne wino. Zamiast tego przyczłapała z czymś o wiele mocniejszym pod pachą i colą (na popitkę) z drugiej strony. Kiedy zaczęłyśmy z Laurą zachodzić o głowę, skąd blondyna wytrzasnęła te procenty, odpowiedziała nam, że 'jak ma się w domu czwórkę chłopaków, to można w nim znaleźć wiele "niespodzianek"'. Nie trudno się dziwić, że kolejnym towarzyszem owego wieczoru był śmiech. W pewnym momencie zaczęłyśmy wpadać na durnowate pomysły, a jednym takim była gra w butelkę. W coś takiego powinno się grać na imprezie, gdzie jest wiele osób, a do tego schlanych, żeby były lepsze wspomnienia, ale co mi tam.
-Marano, twoja kolej!- pogoniłam siostrę, której nadszedł czas na zakręcenie butelką. Uczyniła to i wypadło na Rydel.
-Co masz?- brunetka spytała dziewczynę.
-Eee.. Py..ytanie- odparła tamta, po przeczytaniu karteczki, którą dobyła z garnuszka, w którym znajdowały się losy (czy osoba ma wykonać zadanie, czy odpowiedzieć na pytanie).
-W takim razie... Spytam cię czy... Amm..- Laura zaczęła coś bełkotać, pewnie próbując coś wymyślić.
-Czy kiedykolwiek poczułaś coś do Ellingtona?- spytałam za nią.
-A więc... tak...- zaczęła blondyna, a my przerwałyśmy jej głośnym 'uuu' i robieniem dzióbków.- Ale to nie tak. Dawno. Prawda, ale dawno. Jeszcze jak świeżo zaczynaliśmy z kapelą i nikt nas nie znał. Podobał mi się i zastanawiałam się czy coś by z nas było w przyszłości, ale... nie. On jest dla mnie jak brat.
-A szkoda- przyznała Laura.- Chodziłybyśmy sobie na podwójne randki. No, jakbym już znalazła chłopaka- zaśmiała się, a my do niej przyłączyłyśmy.
-Chociaż... mam z nim taką umowę- kontynuowała Rydel, więc zaprzestałyśmy śmiechu.- Że jak żadne z nas się nie hajtnie do czterdziestki, to weźmiemy ślub. Żebyśmy nie byli takimi starymi dziadami, co to nikogo nie mają. Taka.. asekuracja.
-Całkiem niezły pomysł. Też chcę wyjść za mąż jak już będę stara- wyznałam.
-Co?
-Tak. Bo uważam, że lepiej tak po prostu zrobić, bo zawsze gdy znajdziesz tego, który jest dla ciebie jedynym, możesz się przecież z nim rozwieść z jakiejś konkretnej przyczyny. Jak wytrwasz z takim kolesiem całe życie, to hajtniesz się na łożu śmierci- wytłumaczyłam.
-Ah! Takie tam, przemyślenia Vanessy- zachichotała Laura.
-Tak? To podziel się swoimi planami na przyszłość- nakłoniła ją Rydel.
-Dobra. W przeciwieństwie do was mam zamiar zadania z mojej listy 'Co chcę zrobić przed śmiercią.' wykonać wcześniej niż przed śmiercią.
-Będziemy jeszcze żyły jak wyjdziemy za mąż!- oburzyłam się.
-Z tego co wywnioskowałam to ty już będziesz obiema nogami w grobie. Czyli wystarczy, że się położysz i po tobie, a ty Rydel wylądujesz z kimś kogo-jak to ujęłaś- uważasz za kolejnego brata. No ja bym się czuła dziwnie biorąc ślub z Van- Laura klasnęła w dłonie.
-Ok, wróćmy do gry!- przypomniałam sobie.- Rydel...- podałam jej butelkę, a ona zgrabnie nią zakręciła. Wypadło na mnie. Sięgnęłam po kartkę.- 'Wyzwanie'- przeczytałam na głos.
-Zobaczymy jak mocną masz głowę!- zaśmiała się blondyna, a ja pytająco uniosłam jedną z brwi.- Marano, odstaw wódkę, ja idę po kieliszki.
-Heh?! Mam się ochlać?
-Masz już do tego pełne prawo. Skończyłaś dwadzieścia jeden lat?! Tak! Więc możesz pić ile wlezie!- krzyczała Rydel z kuchni. Chwilę potem wróciła z wieeeloma kieliszkami w ręce. Naprawdę chce je wszystkie napełnić? Życzę sobie powodzenia...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
-'I jeszcze jeden, i jeszcze raz!...' Mniom mniom mniom mniom!- krzyczałam, połykając na zmianę coraz to kolejny kieliszek wódki.
-Może już jej wystarczy?- ledwo usłyszałam głos Laury. Czego wystarczy? Czy coś ze mną nie tak? Przecież wszystko w porządku! Tylko wydaje mi się, że widzę jednorożca w kiblu, ale to pewnie jakoś tak się układa ręcznik na kaloryferze albo to zwykłe akwarium. Postanowiłam się podzielić myślami ze współtowarzyszkami.
-Trzy cłoś ze mnom nie taak? Bło ja nic nie dłostszegan, nje wjem o co wiam chodżii... Ablo jednjej z ws. Która jest prawdzyiwa?- pytałam. Wiem, że to dziwne, ale w mojej głowie brzmiało to dla mnie normalnie.- Ale tlen jednorrozeć w saljonie to tylko rencznik na kaliorywesze w łazeńce!- krzyczałam, wskazując palcem przed siebie.
-O czym ona gada?- słyszałam Rydel. Ledwo, ledwo, ale słyszałam.
-Van, tu nie ma nawet łazienki!- powiedziała Laura. A może znów Delly... Nie wiem już... Moja głowa!
Następne co pamiętam to, że była jakaś afera, ze sto osób w domu, a ja nagle znalazłam się gdzie indziej. Było tam czarno. Ah! I jeszcze wcześniej śmiałam się z czerwonej plamy Laury i raz upadłam. Chyba ze stołu... Bolało.
~*~
Jak oceniacie rozdział? Fajna gra w butelkę? O co chodzi z tym ostatnim akapitem? Dowiecie się w następnym rozdziale ;)
Cudo... <33 czekam na nexta i zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńraura-hate.blogspot.com
Dopiero dzisiaj odkryłam tego bloga i od razu przypadł mi do gustu. Piszesz niesamowicie. Czekam na next
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~Julia~
Ps. Zapraszam na mojego bloga o R5, gdzie nasi idole są wampirami http://i-just-need-one-last-dance.blogspot.com/?m=1 oraz na blog o R5 i ich drodze do miłości R5-my-love-story.blogspot.com