piątek, 25 kwietnia 2014

7."I do not want an apology. They already don't fix it. After what you said I felt worse than ever. Like useless junk. Outcast of society or a mistake. I would not wish this even for the enemy. So thanks, but apologys can't repair anything. You can go now."


Z punktu widzenia Vanessy

  Było źle... Bardzo źle. Laura nie odzywała się do nikogo już od dwóch dni. Zadzwoniłam do Rydel, wszystko mi wytłumaczyła. Nie rozumiałam tylko czemu moja siostra aż tak to przeżywała. Ale to tylko ona mogła wyjawić. Tylko jak to z niej wyciągnąć, kiedy siedzi zamknięta w pokoju? 
  Nastał sobotni ranek. Dość deszczowa pogoda. Taka pasująca do naszych humorów. Po obudzeniu zeszłam na dół żeby zjeść śniadanie. Zrobiłam tylko sobie, bo Laura i tak by nie zjadła. Postawiłam na proste 'danie'- kanapki z serem, polane ketchupem. Mmm... Najzwyczajniejsze, ale jakie pyszne! 
  Moimi planami na dziś była rozmowa z młodszą, jednak chyba skończy się na złożeniu niemiłej wizyty Rossowi. Wow! Nazwałam go po imieniu... Dziwne.
Strój Van
  Po zjedzeniu, wróciłam do pokoju żeby się ubrać. Położywszy się na łóżku, zaczęłam czytać książkę, dopóki nie wbiłam sobie do głowy, że w tym czasie nie mam na to akurat nerwów. Odłożyłam ją na półkę i tym razem wsadziłam sobie słuchawki w uszy. Na mojej mp3 można było znaleźć każdy rodzaj muzyki. W tej chwili włączyłam sobie metal. Uspokajał mnie. To dziwnie brzmi, dlatego sprostuję o co mi chodzi: metal pomagał się wyładować mojej złości, nawet nie drgnąwszy palcem. Właśnie po to mi wszystkie rodzaje muzyki. Każdy jest na inną okazję, w zależności od panującej sytuacji.
  Podczas uspokajania się, próbowałam się skupić na tym, co zrobić z Laurą. Przecież nie może siedzieć całe życie w pokoju i użalać się nad tym, że ktoś ją powyzywał. No dobra.. jest nad czym się użalać, ale kurde- te słowa wypadły z ust najdurniejszej osoby na świecie, której ona sama nienawidzi. Czemu się tym przejmować tak bardzo? 

  Wyłączyłam muzykę i wstałam. Zeszłam na dół, zmierzyłam drzwi do garażu wzrokiem, po chwili ich użyłam. 
  Jechałam moim kochanym, czarnym autkiem przez ulice L.A. Zatrzymałam się przy domu niejakiego znajomego mi zespołu. Trzasnęłam drzwiami od samochodu, żeby parę sekund później walić w wejściowe. Otworzyłam mi Rydel.
  -Van? Cześć, co tutaj robisz?- blondyna zdziwiła się na mój widok. Nie spodziewała się mnie dziś zobaczyć. Tak po prawdzie ja również.
  -Miałam ochotę nawrzeszczeć na twojego brata, ale jakoś mi odeszła ochota- dziewczyna zaprosiła mnie ruchem ręki, więc weszłam w głąb domu.- Głupio się czuję, bo kompletnie nie wiem co zrobić z Laurą- wyznałam, a Delly zrozumiale przytaknęła głową.
  -Chcesz coś do picia, jedzenia?- zaproponowała jak dobry gospodarz.
  -Wodę, jeśli można- poprosiłam. Rydel zniknęła w kuchni. Dokładnie w tym samym momencie do kuchni zawitał jej 'uroczy' młodszy braciszek. Na jego widok znów zaczęłam się gotować. On chyba też nie był w dobrym humorze, zobaczywszy mnie w swoim salonie. Stanął jak pacan na środku pokoju, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Spuściłam głowę w dół.- Przyjechałam się na ciebie wydrzeć- powiedziałam, ponownie patrząc mu w oczy.- Ale w drodze tutaj straciłam na to ochotę. Teraz jestem zwyczajnie wściekła... Jak można być takim idiotą jak ty, Ross? 
  -Przepraszam?- uraził się blondyn.
  -Ależ proszę! Spędzasz sobie wesolutko czas w domu, jak gdyby nigdy nic, podczas kiedy moja siostra zamknęła się w pokoju i nie chce z nikim gadać. Wiem, że się nie lubicie, ale żeby tak mówić o kimś jak ty mówiłeś o niej.. Równie dobrze mogłeś jej splunąć w twarz.
  -Nie wiedziałem, że to słyszy- chłopak najwyraźniej próbował się bronić.
  -Słyszała, czy nie słyszała, co za różnica?! Wyzywałeś ją!
  -Ona mnie też wyzywała!
  -Ale ona zna umiar!
  -Zauważyłem- prychnął Ross.
  -O dziewczynach się po prostu niektórych rzeczy nie mówi. Szczególnie jak się ich nie zna...
  -Chodziłem z nią do podstawówki. Teraz z nią gram w serialu. 
  -I co z tego? Nie znasz jej osobowości. Nie wiesz kiedy zgrywa kogoś kim nie jest. Kiedy próbuje być twardą... Laura to delikatna osoba. A twoje słowa zadziałały na nią jakby były jej laleczką voodoo- po wypowiedzeniu ostatnich słów, wyszłam z domu.

Z punktu widzenia narratora

  Ross stał na środku salonu, a ostatnia wypowiedź Vanessy wciąż leciała mu w głowie. Jakby ktoś na okrągło wciskał replay. W pewnym momencie stanęła przed nim zdezorientowana Rydel ze szklanką wody w ręce.
  -Gdzie Van?- spytała. Nie uzyskała jednak odpowiedzi.

Z punktu widzenia Vanessy

  Wróciłam do domu. Pierwszą rzeczą, którą chciałam zrobić, to odwiedzić Laurę. W połowie schodów wróciłam się na dół, żeby wyjąć lody z zamrażarki. Tak przygotowana, zapukałam do pokoju siostry. Nie czekając na jakąkolwiek reakcję z drugiej strony, szarpnęłam za klamkę.
  -Marano?- spytałam cicho po wejściu do sypialni siostry. Leżała na łóżku, przykryta kołdrą. Utkwiła we mnie swoje brązowe oczęta.- Przyniosłam lody- z lekkim uśmiechem podniosłam do góry opakowanie zimnej przekąski i dwie łyżki. Zero reakcji.- Oj, no weź...- podeszłam do brunetki i usiadłam na jej łóżku.- Wiem, że zwykle się jej je po zerwaniu z chłopakiem, ale u nas nigdy nie było takiej sytuacji, więc... Zjemy teraz. Ooo! Jest uśmiech, jest uśmiech- ucieszyłam się, zobaczywszy, że kąciki ust Laury nieco się podwyższyły. Młodsza przewróciła oczami.- Oooo... I jest cała Laura!- zaśmiałam się.
  -Dobra, przestań gadać i daj lody- popędziła mnie brunetka. Zachichotałam i podałam jej upragnioną przekąskę. Zaczęła łapczywie jeść.
  -Słuchaj... Czy jest sens żebym pytała cię o tą całą aferę?- zapytałam, patrząc jak połyka kolejną łyżkę lodów. Na to odłożyła zmrożoną słodycz i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.
  -Wiesz ja...- zaczęła, ale przerwał nam dzwonek do drzwi. 
  Do jasnej cholery czy naprawdę ten ktoś nie mógł poczekać?! Poza tym po gówno teraz ktoś do nas przychodzi (trochę od czapy, ale trzeba wyładować złość)! Jeśli to ciotka Polly, to ją normalnie uduszę!

 Z punktu widzenia Laury

  Siedziałam i patrzyłam jak Vanessa robi się czerwona niczym burak. Już widziałam jej reakcję jakby otworzyła drzwi. Nie ma mowy! To ja musiałam to zrobić.
  Wstałam powoli z łóżka i zeszłam na dół. Podeszłam do frontowego wejścia u otworzyłam je. Ale zaraz chciałam zamknąć. Nie pozwolił mi na to.
  -Spadaj stąd, dobra? Nie mam ochoty gadać z nikim, a z tobą szczególnie- rzuciłam sucho.
  -Chciałem tylko przeprosić, ale...
  -Nie rozśmieszaj mnie Lynch- przerwałam mu z kpiną.- Nie chcę przeprosin. One nic już nie naprawią. Po tym co wtedy powiedziałeś, poczułam się, ładne mówiąc, do dupy. Jak bezużyteczny śmieć, wyrzutek społeczeństwa lub zwykła pomyłka. Czegoś takiego nie powiedziałabym nawet wrogowi. Nawet tobie... Więc nie przepraszaj, bo nic nie wskórasz- tu znów chciałam zamknąć drzwi i byłam już nawet w połowie, gdy postanowiłam coś jeszcze dodać.- I wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Bo tak, jasne, też bym się dziwiła Vanessie, Raini czy Rydel, że dziwią się czemu zachowuję się jakby mi rodzice umarli albo jakbym miała pierwsze poważne złamanie serca. Ale ja mam do tego prawo, bo... na myśl, że będę musiała spędzać z tobą publicznie czas i do tego udawać przyjaciółkę... po tym co powiedziałeś?... A jeśli okaże się, że to ja będę musiała zostać twoją "dziewczyną"?... Wyobraź sobie Ro.. Lynch, że musisz udawać, że chodzisz z kimś kto powiedział ci coś takiego. Postaw się na moim miejscu... A teraz.. Idź sobie- zamknęłam drzwi. Szkoda tylko, że widział jak ryczę podczas moich wyznań. Chociaż... sama nie wiem.
~*~
Jakie wyznania na koniec! Ta adrenalina! Heheszki XD Mam nadzieję, że miło się czytało :) 

3 komentarze:

  1. Cudowny Dawaj szybko nexta bo nie wytrzymie

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały! Ja chcę szybko nexta!

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG !!!! GENIALNY !!!!
    BŁAAAGAM PISZ NEXTA, BO NIE WYTRZYMAM !!!!
    KOCHAM TWOJEGO BLOGA !!!!!!! KOOOCHAMMM !!!
    Wpadnij do mnie !
    http://raura-love-story-i.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń