niedziela, 20 kwietnia 2014

6."Wait. Because I'm confused ... So now I have to pretend that my enemy is my sympathy and best friend is my enemy? Great! Just waiting for it!"


Z punktu widzenia Rydel

  Siedziałam na górze przed komputerem, ale w pewnej chwili czegoś mi zabrakło.
  -Telefon- szepnęłam do siebie. Moja komórka została w salonie, dlatego postanowiłam po nią zejść. Spotkała mnie tak miła- a przynajmniej tak myślę- niespodzianka. Ross siedział na kanapie i pogrążony patrzył w ekran mojego telefonu. Sądząc po piskach, krzykach i głośnej muzyce w tle był to wczoraj nakręcony filmik. Brat tak się wciągnął, że nie zauważył, iż weszłam do pokoju. Obeszłam go i stanęłam za nim. Nachyliłam się nad jego głową, żeby sama pooglądać. Wtedy dostrzegłam kolejną rzecz. Młody patrzył się na jedną osobę. Na Laurę. Czy mnie to dziwi? Hmm... Nie. Uważam, że między nienawiścią, a miłością jest cieniutka linia. Zachichotałam.
  -Podoba ci się, co?- spytałam blondyna, aż podskoczył.
  -Co? Emm... Aaa.. Ja tylko... Ten, bo ja.. Aaa..- coś tam bełkotał, ale nie potrafił z tego złożyć pełnego zdania. Z mojego gardła ponownie dobył się śmiech.
  Usłyszałam dźwięk SMS-a. Nie należał do mojego telefonu.
  -Ross, dostałeś wiadomość- powiedziałam bratu, widząc, że on nie reaguje. Blondyn wyjął komórkę z kieszeni i odczytał tekst.
  -Mam włączyć siódemkę. Maia prosi..- mruknął i zrobił nakazaną czynność. Patrzyliśmy chwilkę na ekran, aż nasze twarze zaczęły wyglądać identycznie- zmarszczone czoła, opuszczone brwi, usta ściśnięte w wąską linię, a oczy biegające po całym telewizorze, nie wiedząc, na którym fragmencie się zatrzymać.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Z punktu widzenia Laury

  Nie mogłam uwierzyć! Po prostu nie mogłam! To co leciało mi teraz przed oczami, było nierealne. Nie mogło być. Nie mogło się zdarzyć. Vanessa pierwsza otrząsnęła się z transu- nie dziwię jej się, bo ona nie ma z tym nic wspólnego.
  -Tak mi przykro- szepnęła w moją stronę. Do oczu napłynęły mi łzy. To był zdecydowanie najgorszy dzień w moim życiu.
  Nie było czasu do stracenia. Wyjęłam komórkę i wysłałam wiadomość do Rydel. Szybko dostałam odpowiedź. Wystarczyło jeszcze poinformować Maię.
  -Chodź Van. Nie wierzę, że to mówię, ale musimy pojechać do Rossa- wstałam i pociągnęłam siostrę w stronę garażu. Bez wahania wyjechałyśmy na drogę. Ustawiłam na GPS-e adres zamieszkania, który dostałam od Delly. Dotarcie na zajęło dużo czasu. Wyskoczyłam z auta i dobiegłam do drzwi. Z nerwów zaczęłam molestować dzwonek, aż Vanessa musiała mnie uspokoić.
  Otworzył nam zdziwiony... ktoś tam. Ale nie przejęłam się nim i od razu weszłam w głąb domu. Moje oczy w końcu napotkały Rydel, Rossa i obecną już Maię.
  -O co chodzi?- spytałam.- Bo ja nie rozumiem co się właśnie stało....
  -W takim razie może byś...- zaczął Ross, ale chyba uznał, że dogryzanie mi nic nie da w tej chwili. Zdaje mi się, że pierwszy raz w życiu zastanowił się nad słowami. Pomyślał! Wow! Szkoda tylko, że musi się źle dziać, aby zmądrzał... No, jako tako.
  -Zaczęło się rano- Maia przerwała ciszę.- Producent 'Teen Beach Movie' chciał rozmawiać i ze mną i z Rossem. Przyjechaliśmy do niego, a ten dał nam jakieś świstki do podpisania. Ross podpisał... Ja nie... Nie robię takich rzeczy bez konsultacji z prawnikiem. I chyba dobrze by się skończyło... gdyby żadne z nas tego nie podpisało- Australijka zerknęła na osiemnastoletniego blondyna.
  -Dzięki Ross- warknęłam na chłopaka.
  -O co ci chodzi?!- ten zerwał się z kanapy.
  -O to, że hmm... no nie wiem. Jesteś totalnym idiotą!- wyrzuciłam z siebie.
  -Ja?!
  -Tak ty! Gdybyś miał trochę mózgu tam w środku, to może zrobiłbyś to co Maia! A teraz przez twoją lekkomyślność cierpimy wszyscy troje!
  -Ej, uspokój się panienko, dobra? To wcale ni..
  -Panienko?!- przerwałam mu.- Kretynie, wchodzi na to, że będę musiała teraz udawać mojego największego wroga za sympatię, a przyjaciółkę za największego wroga! Świetnie! Tylko na to czekałam!- do oczu zaczęły mi nalatywać łzy. Normalnie starałabym się je jakoś zakryć, ale teraz to olałam. Nie powstrzymałabym już ich. A przynajmniej ten jełop widzi, że wreszcie kogoś skrzywdził. I to tak porządnie. Ciekawa jestem tylko czy w jakikolwiek sposób się tym przeją.
~*~*~*~*~*~
  'Młody gwiazdor- aktor, piosenkarz i tancerz wreszcie się przyznał, że ma już na oku tę jedyną. Fani zachodzą o głowę, która jest tą szczęściarą. Brane pod uwagę są dwie piękne dziewczyny- Maia Mitchell i Laura Marano. Z obiema Ross współpracował na planie. Z obiema się przyjaźni. Do której poczuł coś więcej? W różnych publicznych miejscach zbierają się fani Raury i Rai, żeby prowadzić zacięte kłótnie na temat nowej miłości. Jak myślicie, którzy mają rację? Może sławny blondyn się niedługo przyzna?' - te słowa, wypowiedziane przez tą pieprzoną prezenterkę ciągle chodziły mi po głowie. Wreszcie się ich pozbyłam, ale razem z tym otworzyłam oczy. Znajdowałam się w obcym pomieszczeniu. Uspokoiłam się jednak, zobaczywszy Vanessę obok siebie.
  -Co się stało?- spytałam ją słabym głosem.
  -Zemdlałaś. Chyba ze stresu- wytłumaczyła mi.- Dobrze się teraz czujesz?
  Zmarszczyłam brwi i niepewnie przytaknęłam.
  -Gdzie jesteśmy?- zadałam kolejne pytanie.
  -W salonie... U Rydel w domu. Byłaś tu już. Pamiętasz?- w głosie siostry usłyszałam niepokój.
  -T..tak- zawahałam się. Powili przeniosłam się do pozycji siedzącej. Teraz zauważyłam więcej osób w około. Ross siedział na krześle na przeciwko kanapy (na której ja spoczywałam), Rocky przysnął na fotelu obok, Ratliff tak samo, Maia mieściła się na sofie wraz ze mną i Van, a Riker zerwał się ze schodów, żeby pomóc Rydel, która niosła tackę z pełnymi czegoś kubkami w naszą stronę. Niedługo później popijałam gorącą herbatę. Była przepyszna!
  -Chcecie czegoś jeszcze?- spytała Delly, rozdawszy każdemu po napitku.
  -Bigosu!- wymyślił Ratliff. Hmm... Sądziłam, że śpi.- Nie, żartuję. Nie potrafiłabyś go zrobić- dodał szybko, na co blondyna tylko przewróciła oczami.
  -Zakład? Dostaniesz swój bigos.. Jutro na obiad!- powiedziała i zauważyłam lekkie uśmiechy na twarzach wszystkich chłopców. Nawet Rocky'ego, choć myślałam, że on też śpi.
  -O co chodzi?- skierowałam pytanie do blond koleżanki.
  -Rydel dostała kolejne wyzwanie. Musi je spełnić, tak już ma...- odpowiedział Ross. 
  Wow! Czy Ross Lynch we własnej osobie właśnie udzielił mi odpowiedzi, bez krztyny sarkazmu, pogardy czy wyższości. Kurczę, przeżyłam szok, co dałam po sobie poznać, podnosząc pytająco lewą brew i wybałuszając oczy.
  -Co?- zdziwił się blondyn.- Może się okazać, że ty zostaniesz moją "dziewczyną", więc...
  -Nie zamierzam takową zostać- przerwałam mu szybko.- Mnie wystarczy, że muszę się z tobą "przyjaźnić"- prychnęłam, pokazując palcami cudzysłów.
  -Chciałem być tylko miły...- mrukną Ross.
  -Miły?- zaśmiałam się. Teraz mój ton przybrał barwę sarkastyczną.- Ty nie potrafisz być miły, Lynch. Nie myślisz o nikim prócz siebie. Pomiatałeś mną od pierwszej podstawówki. A czemu? Bo uważałeś się za kogoś lepszego! Zawsze patrzyłeś na mnie, jakbym była śmieciem lub dzieckiem pękniętego kondomu czy czegoś! Jak gdyby nikt mnie nie kochał, a za to wszyscy cieszyli by się gdyby mnie nie było! Tylko przed kamerami grałeś mojego "przyjaciela", a tak to uważałeś mnie za wroga! A tera zachciało ci się być miłym? Nie rozśmieszaj mnie nawet... Van- zwróciłam się do mojej siostry.- Chodźmy już. Nie chcę już zabierać szanownemu Lynchowi jego cennego powietrza.
  Starsza posłusznie wstała. Najpierw pożegnałyśmy się z Maią i Rydel, dziękując tej drugiej przy okazji za gościnę, a następnie opuściłyśmy dom. W drodze do auta przypomniałam sobie, że przyszłam tu z telefonem. Niechętnie zostałam zmuszona do powrotu po niego. Cicho uchyliłam otwarte drzwi. Nie śmiałam jednak wejść, przez to, że właśnie byłam głównym tematem rozmowy rodzeństwa Lynch.
  -Słyszałaś co gadała, Delly! Więc wytłumacz mi czemu się z nią w ogóle przyjaźnisz, bo niezbyt rozumiem!- usłyszałam głos Rossa.
  -Bo ją znam!- teraz krzyknęła Rydel.
  -To dlaczego tak zareagowałaś, usłyszawszy jak się wydarła na Rossa?! Miałaś oczy jak dwa wielkie talerze!- Riker stanął po stronie brata.
  -Faktycznie, może nie zdawałam sobie sprawy, że Laura ma takie wyskoki, ale wiem czemu chcia...- blondynie, która opanowała już swój ton głosu, przerwał młodszy brat.
  -Nie chcę żebyś się z nią przyjaźniła! Nie chcę! Nie chcę!
  -Słuchaj Ross, nie zachowuj się jak..- Maia włączyła się do konwersacji, chyba w mojej obronie, jednak natychmiast jej przerwano.
  -Nie, nie będę słuchał! Teraz wy słuchajcie! Marano to najgorsza osoba na świecie! I ma rację! Uważam ją za zwykłego śmiecia! Bo ta dziewczyna... To chyba nawet nie jest dziewczyna! To osoba irracjonalna, bezczelna i nie powinno jej tu być!- ciągnął Ross.
  -Musiała przyjść, kiedy dowiedziała się, że to co powiedzieli w telewizji...
  -Nie Maia. W ogóle nie powinno jej być na świecie! Mówi, że nie mam uczuć i że się wywyższam?! Jej się nie da inaczej traktować! To zwykła szmata!- wydarł się na całe gardło.
  Już od połowy tego co usłyszałam miałam łzy w oczach. Ale dopiero teraz polały się strumieniami. Chciałam jak najszybciej stąd odejść i już się nawet odwróciłam, gdy znów przypomniałam sobie o telefonie. Weszłam do środka. Nie próbowałam ukryć zaczerwienionych oczu ani mokrych policzków. Nawet nie próbowałam zatrzymać lekkiego szlochu. Po prostu weszłam do salonu i wzięłam komórkę, która na szczęście leżała na stoliku. Wiedziałam, że nie pozostałam zauważona, ale miałam to głęboko w poważaniu. Zanim skierowałam się do wyjścia, zauważyłam smutny wzrok Rydel, współczujący Mai i zszokowane twarze blond-Lynchów. Wyszłam i szybko wsiadłam do auta. I Vanessa zauważyła w jakim znajduję się stanie.
  -Jedź- nakazałam jej.
  -Laura...- zaczęła cicho.
  -Jedź!- powtórzyłam głośniej, przełykając słone łzy.
  Jak on mógł...?
~*~
Co myślicie o kłótni Rossa, Rydel i innych? Zaskoczyłam was może? Odp. w komach ;)

1 komentarz: