niedziela, 16 lutego 2014
Prolog
Była siódma rano. Zwykle wszystkich mieszkańców budziła świeża dawka promieni słonecznych. Ale nie dzisiaj, ponieważ na niebie roiło się od chmur, co było rzadkością w Los Angeles.
W pewnym domu słońce zawsze budziło osoby, które owy dom zamieszkiwały. A w szczególności drobną brunetkę o dużych brązowych oczach i- jak jej wszyscy mówili- pięknym uśmiechu. Tego dnia planowała wstać jeszcze wcześniej niż zwykle, ponieważ był to dla niej jeden z ważniejszych dni.
Nastolatka się jednak nie budziła. Trwała w bezruchu, pogrążona głęboko w śnie. Wyglądało to jakoby świat staną w miejscu. I tak też by pozostało, gdyby nie jej starsza siostra, która szczęśliwym trafem stanęła na nogach wiele godzin wcześniej, niż to miała w zwyczaju. Kolejnym uśmiechem od losu był fakt, iż dziewczyna postanowiła zajrzeć do młodszej siostry. Jak zobaczyła, że tamta śpi, natychmiast doskoczyła do jej łóżka i zaczęła nią bezlitośnie szarpać.
-Laura!- do rękoczynu doszedł i podniesiony głos.- Laura, wstawaj! Spóźnisz się na przesłuchanie!
Powieki śpiącej lekko zadrgały, a kiedy jej brąz oczęta znów oglądały realny świat, wydawały się być nadzwyczaj rozbudzone. Takie rzeczy sekundę po przebudzeniu zwykle się nie dzieją.
Brunetka wyskoczyła spod kołdry i natychmiast zaczęła wyrzucać ubrania z szafy.
-Nie przygotowałaś się wczoraj?- spytała ją siostra, na co w odpowiedzi dostała zwykłe prychnięcie. Przyzwyczaiła się już do tego typu odpowiedzi, bo to właśnie była cała Laura.
Kiedy wreszcie nastolatce udało się znaleźć coś porządnego do przyodziania, starsza zauważyła, iż nie jest to odpowiedni strój na pogodę, która panowała na zewnątrz. Załamana Laura ponownie zagłębiła się w szperaniu w szafie. Wyciągnęła z niej czarne leginsy, pomarańczową tunikę i kurtkę dżinsową. Następnym punktem była poranna toaleta. Jako że nie było czasu nawet na szybką kąpiel, brunetka popsikała się ze wszystkich stron dezodorantem. Próbowała upiąć włosy w koka, jednak te się jej nie słuchały i cały czas wypadały ze wszystkich stron. Brązowooka pozostawiła je więc bez zmian. Zrobiłaby sobie makijaż, gdyby jej się tak nie trzęsły ręce. Zamiast tego sięgnęła po maskarę i błyszczyk, a następnie wpakowała je do torby.
-Gotowa?- spytała starsza, na co Laura przytaknęła. Siostry zeszły (czyt. zbiegły niczym struś Pędziwiatr) na dół, gdzie sięgnęły po suche bułki, po drodze do garażu.
Na miejsce dotarły w pół godziny.
-To tutaj- powiedziała Laura.- Dzięki Van za podwózkę- uśmiechnęła się do siostry.
-Idź mała i daj z siebie wszystko- odpowiedziała jej dziewczyna i poczochrała młodszą po włosach.
-Matko, ale się stresuję... A co jeśli mi jednak nie wyjdzie?
-Jak będziesz sterczeć w tym aucie, to wątpię żeby ci wyszło. A musi ci się udać, bo nie podwoziłam cię taki kawał drogi na marne. I to do tego w piżamie i byle jakim sweterku, którym próbowałam zasłonić chociaż górę mojego uroczego wdzianka na noc- mruknęła Vanessa.
-No to idę- Laura głośno wypuściła powietrze z ust i... wciąż siedziała.
-Mówiłaś, że idziesz- przypomniała jej starsza z brunetek.
-No idę- zgodziła się osiemnastolatka, wciąż pozostając w miejscu.
-To idź! Rusz dupę i idź!- jak widać Vanessa nie należała do najcierpliwszych osób.
-Boję się- szepnęła Laura.- Nie uda mi się, wiem to..-jęknęła.
-O matko... Błagam cię, już brałaś udział w tylu castingach, a w tym jednym nie dasz rady? Lau, weź się ogarnij i zjeżdżaj z auta, bo chcę już wracać do domu!
Tym razem młodsza wykonała polecenie siostry i opuściła jej wóz.
-Zadzwoń jak będę miała po ciebie przyjechać!- krzyknęła Vanesse i ruszyła.
-Jasne!
Laura spojrzała na ogromną wytwórnie Disneya i przemogła się, wchodząc do środka. Tyle tu było korytarzy... Dziewczyna nie wiedziała, w który skręcić. Postanowiła zaufać losowi i niczym małe dziecko wyliczyła sobie, w którą stronę iść. Szła, szła, szła, aż jej wzrok ujrzał dziewczynę o czarnych, bujnych lokach, która na jej widok się uśmiechnęła.
-Też do roli 'Trish'?- spytała.
-Nie.'Ally Dawson'- odpowiedziała, nie przestając się rozglądać dookoła.
-To nie tędy. Musisz się wrócić do głównego wejścia i skręcić w pierwszy korytarz na prawo. Potem prosto i w lewo- wytłumaczyła jej nieznajoma.
-Jesteś pewna?
-O tak... Zdążyłam się już przespacerować po 'okolicy'- zaśmiała się czarnowłosa.
-W takim razie dzięki- Laura podziękowała dziewczynie i poszła zgodnie z jej wskazówkami. Trafiła na miejsce w tym samym momencie, w którym zaproszono ją do pokoju, w którym znajdował się reżyser i parę innych osób.
-Dzień dobry- przywitała się Laura.
-Dobry, dobry. Możesz zaczynać- powiedział reżyser. Wyglądał na naprawdę zmęczonego.
Brunetką wyciągnęła z torebki kawałek scenariusza z pierwszego odcina i wygłosiła krótki monolog oraz dialog pomiędzy postacią, o której rolę się starała, a kimś innym, za kogo czytała jakaś pani.
-Dobrze- mężczyzna przerwał jej w połowie zdania.- Teraz chcę poznać twoje umiejętności wokalne- poprosił, na co Laura odchrząknęła i zaczęła śpiewać piosenkę, którą sama napisała.
-Hmm... Dobrze, dziękujemy. Odezwiemy się jeśli będzie to konieczne- reżyser przejechał sobie dłonią po spoconym czole.
-Do widzenia- Laura wyszła z pomieszczenia. Cała się trzęsła i była pewna, iż nie dostanie upragnionej roli. Owszem- była już na paru castingach, jednak żaden z nich nie trwał tak krótko. Dlaczego ten był wyjątkiem? 'Pewnie już mają wypatrzoną aktorkę na tę rolę'- pomyślała. Sięgnęła po komórkę i wybrała numer do Vanessy.
** -Van, przyjedziesz po mnie?- spytała.
-Co?- jęknęła dziewczyna w odpowiedzi.- Przesz ja właśnie pod domem właśnie jestem. Dopiero co wysiadłam z auta- pożaliła się.
-Dobra. To wracam pieszo. Dzięki- odpowiedziała oschle brunetka i rozłączyła się.**
Skierowała wzrok na torbę, do której zamierzała wsadzić komórkę i w tym samym czasie na kogoś wpadła. Było to jednak silne zderzenie, bo druga osoba akurat biegła. W rezultacie oboje upadli na ziemię, a geniusz Laura rozwaliła sobie kolano.
-Super- skwitowała ironicznie, spojrzawszy na krew, lecącą z jej prawej dolnej kończyny.
-O matko przepraszam- chłopak, którym okazała się być druga z osób, biorących udział w wypadku, podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na kolano Laury.- Może ci pomogę?- zaproponował. Wstał i podał rękę brunetce.
-Dzięki- powiedziała, kiedy i ona stanęła na nogach.
-Ouu... Może trzeba by było coś z tym zrobić- rzekł, wskazując na zbite kolano osiemnastolatki.
-Amm... Poradzę sobie- powiedziała Laura i zaczęła iść na przód.
-Nie, czekaj. W aucie mam apteczkę. Chodź, pomogę ci- mówił blondyn.
-Wiesz... Jednak odmówię- nastolatka trzymała przy swoim.
-Bo?
-Bo cię nie znam, a ty chcesz mnie zabrać do swojego auta. Możesz być gwałcicielem albo inną cholerą- wyjaśniła Laura.
-Jestem Ross. Ross Lynch. I co? Już nie jestem nieznajomym- uśmiechnął się przyjaźnie.
-Zaraz, zaraz... Lynch?- spytała brunetka, odwracając się przodem do chłopaka.- Ten Ross Lynch?
-Oo! Czyli słyszałaś o R5. Widzisz..
-Hę?- spytała dziewczyna, przerywając mu wypowiedź.- Nie, nie. Masz kapelę? Nieważne. Ty jesteś tym idiotycznym Lynchem!- wskazała na niego wskazującym palcem.- Kradłeś mi kredki w pierwszej klasie i zżerałeś babeczki w drugiej. Już nawet nie chcę wspominać co było w trzeciej!
-Co?.. O kurde. Marano?- spytał i zmierzył ją wzrokiem. W następnych sekundach zaczął się dławić śmiechem.- Ah tak! Pamiętna trzecia klasa!- przypomniał sobie.
-Nawet nic się nie zmieniłeś. Wciąż jesteś dupkiem, którego nie interesują cudzie uczucia- wyrzuciła z siebie i odwróciła się do niego plecami. Na tym się skończyła ich krótka konwersacja.
'O matko, nie sądziłam, że go jeszcze spotkam! Na szczęście to był tylko ten jeden raz... Już nie będę musiała oglądać jego parszywego ryja'- pomyślała. Nie wiedziała jednak jak bardzo się myli.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz