niedziela, 8 czerwca 2014

13."Do you prefer aunt Polly? Because, you know... I don't."


 

Z punktu widzenia Vanessy

   ~-Czyli co? Tak nagle zamierzasz być dla mnie miły?...Przegapiłam coś?- po raz kolejny zadałam pytanie.
  Nie doczekałam się odpowiedzi. Nie chciał mi odpowiedzieć? Co jest z tym kolesiem nie tak?
  Wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do drzwi od wejścia do pokoju. Sięgnęłam za klamkę, gdy usłyszałam głos blondyna.
  -Vanessa poczekaj- nakazał mi. Chociaż w sumie to proszącym tonem.
  -Stoję i czekam... na wyjaśnienia- rzekłam, odwracając się do niego przodem.
   Wstał, podszedł do mnie i ni stąd, ni zowąd, tak bezceremonialnie, tak po prostu mnie pocałował.
  Ogłupiałam. Nie wiedziałam co się dzieje i co w tej chwili robimy. Czułam jego usta na moich ustach. Czułam jego rękę w moich włosach. Czułam jego drugą rękę na moich plecach. Czułam, że dotykam jego ramienia, a z drugiej strony jego polika. Czułam to pragnienie, które wkładał w ten pocałunek. I wtedy się otrząsnęłam. Wpierw znieruchomiałam, a następnie puściłam blondyna. I stałam. Patrzyłam mu prosto w oczy i stałam jak głupia, nie mogąc ani się ruszyć, ani nic powiedzieć. Zamknęłam oczy.~

  Otworzyłam je i zamrugałam kilkukrotnie. Znów znajdowałam się w moim pokoju. Leżałam pod moją kołderką w różowe różyczki. Odwróciłam się na drugi bok i ponownie próbowałam zasnąć. Nie udało mi się. Po części dlatego, że po tym śnie byłam rozbudzona (ponownie przeżywałam szok), a po drugie, bo wiedziałam, że jak zasnę, to znów mi się przyśni to samo. Tak było już od trzech dni. Wstałam z łóżka, wpakowałam na chama moje nogi w kapcie i zeszłam na dół. Pozapalałam wszędzie światła, żeby czuć się.. w sumie to nie wiem, ale to nieważne. Spojrzałam na zegarek, który ogłaszał, że jest godzina trzecia w nocy. Weszłam do kuchni, zastanawiając się po co tu w ogóle przyszłam. Nie wiedząc co zrobić, wyciągnęłam z lodówki colę i zaczęłam ją powoli sączyć. Znudziło mi się to po jakiejś minucie i odstawiłam puszkę z napojem na blat. Postanowiłam poczytać książkę w salonie, ale kiedy tam doszłam, zapomniałam co miałam robić. Więc usiadłam na kanapie, z zamiarem pooglądania telewizji, jednak ułożywszy się wygodnie, zorientowałam się, że nie mam pilota, a wstawać mi się po niego nie chciało. Siedziałam tak w świetle i ciszy, gdy nagle sobie przypomniałam po co tu przyszłam. Książka znajdowała się na stoliku z mną, dlatego szybko ją chwyciłam i otworzyłam na byle której stronie. Miałam głęboko czy to już czytałam, czy jeszcze do tego momentu nie doszłam, bo i tak po przeczytaniu dwóch pierwszych zdań oczy zaczęły mnie potwornie szczypać. Postanowiłam im ulżyć i zamknąć je na parę sekund. Problem w tym, że zapomniałam je otworzyć...

 ~-Czyli co? Tak nagle zamierzasz być dla mnie miły?...Przegapiłam coś?- po raz kolejny zadałam pytanie.
  Nie doczekałam się odpowiedzi. Nie chciał mi odpowiedzieć? Co jest z tym kolesiem nie tak?
  Wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do drzwi od wejścia do pokoju. Sięgnęłam za klamkę, gdy usłyszałam głos blondyna.
  -Vanessa poczekaj- nakazał mi. Chociaż w sumie to proszącym tonem.
  -Stoję i czekam... na wyjaśnienia- rzekłam, odwracając się do niego przodem.
  Wstał, podszedł do mnie i ni stąd ni zowąd.. DING-DONG! Tak... ten dźwięk dobył się z jego ust. DING-DONG! I znów. Spojrzałam na niego zdezorientowanym wzrokiem. DING-DONG!~

   Obudziłam się i rozglądnęłam dookoła.
  -Co ja robię na kanapie w salonie?- zaczęłam się zastanawiać.- Czyżbym znów lunatykowała?
  I wtedy sobie przypomniałam. Byłam naprawdę zmęczona.
DING-DONG!
  Usłyszałam dzwonek do drzwi. Czyli, że to on mnie obudził. Przynajmniej tym razem w śnie nie doszło do pocałunku. Dzięki dzwonku do drzwi!
Jestem Vanessa
  Wstałam i podeszłam do wyjścia. Przy okazji rzuciłam okiem na godzinę. Dwadzieścia po  trzeciej... DING-DONG! Kto to mógł być? Spojrzałam przez tą taką lupkę, jakkolwiek sie ona nazywa. Śmignęła mi między oczami blond czupryna. No pięknie... Przewróciłam oczami, zmusiłam się do sztucznego uśmiechu i otworzyłam gościowi.
  -Ciocia Polly- powiedziałam z udawaną radością.- Jak fajnie ciocię widzieć... o trzeciej w nocy- dodałam i wpuściłam ją do środka.
  -Cześć Violetta- przywitała mnie pięćdziesięciolatka.
  -Jestem Vanessa- przypomniałam jej, lekko już zażenowana.
  -No mówię.. Gdzie ta druga, jak jej tam, Linda?- spytała mnie, rozglądając się w głąb domu. Zamknęłam drzwi i ruszyłam za nią.
  -Laura- poprawiłam po niej.- Śpi.
  -Jak to śpi? Przyjeżdżam, a ona śpi? Co to za kultura?
  -A czego się dziwić? Jest trzecia w nocy- mruknęłam.
  -Jak ty się zachowujesz? Co to za ton? Odpowiadaj jak ciocia pyta!- nakazała mi. 
  -Jestem zmęczona- odparłam.
  -To trzeba było spać w nocy, a nie! Hulać na jakiś dyskotekach!
   Ja pierdole... niech ona opuści już mój dom, bo nie wytrzymam. Usłyszałam kroki na schodach i niecałe pięć sekund później zobaczyłam moją siostrę.
  -Co się dzieje?- spytała, trąc pięścią o oczy.
  -O! Lilianna, raczyłaś się zjawić!
  -LAURA!- krzyknęłam powoli i głośno, nachylając się jeszcze w stronę ciotki.
  -Mówię przecież! Jak już obie tu jesteście, to mam do was prośbę...
  Zaczyna się...
  ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~  
  
  Z punktu widzenia Rydel

   Miałam taki piękny sen! Naprawdę cudowny i tak z moich snów! (face palm) Ale niestety mi go chamsko przerwano. A jak? Ano któryś z moich jakże mądrych braciszków rozwalił coś w kuchni. Musiałam zejść i obejrzeć szkody. Taka moja rola w tym domu... Czasem uważam, że przydałaby mi się siostra.
  Wydostałam się spod kołdry. Przyodziałam moje zgrabne (heheszki) nóżki w różowe papucie- króliczki, na moją piżamę (różową bokserkę i różowe majtki) zarzuciłam różowy szlafrok. Cóż za jednolitość! Zeszłam na dół, a tam przywitałam się ze sprawcą- tym razem Rikerem.
  -Co tam bracie rozwaliłeś?- spytałam go na dzień dobry. W zasadzie to na noc dobry czy coś...
  -Upadła mi metalowa miska z żelkami. Spoko, to nic takiego- odpowiedział mi.
  -Ty i żelki?- zaśmiałam się.- Ty jesz żeli tylko w sytuacjach kryzysowych. Jak skończy się wszystko inne.
  -Wiem- rzekł i rozsiadł się wygodnie na kanapie.
  -Nie za późno na telewizję?- spytałam z lekkim sarkazmem, widząc, że starszy sięga po pilot.
  -Nie mogę spać- odparł jakby znudzony tą całą rozmową.
  -Riker co ci jest?- przestraszyłam się. Jak usłyszałam od któregoś z braci, że nie może spać... wtedy to był naprawdę jakiś problem na poziomie hard. I do tego jeszcze jadł żelki! Swoją drogą może uda mi się wcisnąć jutro w niego pieczarki... Kurde jestem super siostrą! Mój brat.. w zasadzie to nie wiem co mu jest, ale chyba z nim nie najlepiej.. a ja tu wymyślam plan złowieszczy z pieczarkami w roli głównej.
  -Nieważne- powiedział i machną ręką. Wziął do ust pierwszego żelka. Nie! Nie mogłam na to patrzeć! Matko jak on cierpi! (Ej ja jestem posrana- od aut.)
  -Ej... przecież widzę-przykucnęłam przy nim tak, że moja głowa była naprzeciw jego i patrzyliśmy sobie w oczy.- O co chodzi?- zero odpowiedzi.- Riker!
  -O nic nie chodzi, ok?!- zbulwersował się. Dobra, na pewno o coś chodziło!
  -Riker przecież widzę. Riker... Rik..- ignorował mnie.- Chciałam.. ci tylko pomóc- wstałam i zaczęłam iść na górę. Zatrzymał mnie dźwięk SMS-a mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni szlafroka, w którym spoczywał i przeczytałam. Był od Vanessy, a jego tereść.. nie powiem, zaskoczyłam mnie.

Z punktu widzenia Laury

  -Za późno! Już poszło!- krzyczałam i wymachiwałam siostrze przed oczami jej komórką, z której wysłałam SMS-a z prośbą do Rydel.
  -Laura!- zajęczała Van.
  -Wolisz ciotkę Polly? Bo wiesz, ja nie za bardzo- powiedziałam o  oddałam jej telefon.

~*~
  Ciekawi o co chodzi z tą prośbą? Piszcie pomysły w komach ;*

2 komentarze: