czwartek, 26 czerwca 2014

14."He kissed me / I kissed her."


Z punktu widzenia Rikera

  Głupio się czułem, że tak się zachowałem w stosunku do siostry, ale nie mogę jej powiedzieć o tym co się stało. No, bo niby jak? 'Hej, Rydel, pocałowałem Vanessę- mojego największego na świecie wroga- bo tak naprawdę to jestem w niej po uszy zakochany od pierwszej klasy, tylko przez tą sprawę z Rossem i Laurą traktowałem ją jak prawdziwa świnia i cham'? Nie wydaje mi się. Siostra od razu zaczęła by głosić jakieś kazania i... Nie. Przecież ja sam siebie oszukuję. Rydel by mi pomogła, jakbym ją poprosił. Ale to jest takie dziwne... przyznać się do czegoś co się ukrywało ponad dziesięć lat. Miałem już ją zatrzymać i przeprosić, kiedy przyszedł do niej SMS. Odebrała go i przeczytała. Zwróciła się w moją stronę.
  -Jak się ciebie o coś spytam, to na mnie nie nakrzyczysz?- zadała pytanie. Wydawało mi się, że było ono nieco idiotyczne, ale ok.
  -Nie- powiedziałem i zacząłem jej się uważne przyglądać.
  -Czy mogłabym ugościć parę dni Laurę i Vanessę?- spytała. 
  CO?! Vanessę?! Tu?! W tym domu?! Ona w ogóle chce tu jeszcze przyjeżdżać?! Ale... no trochę niezręczna sytuacja. A nie powiem teraz, że boję się mieć tutaj w domu panny Marano, ponieważ przed jedną się tak jakby upokorzyłem.
  -Aaa... No... wiesz.. -próbowałem coś wymyślić, ale jak na złość nic mi nie przychodziło do głowy.
  -Dobra. Odpiszę, że nie- powiedziała. Super! I teraz jeszcze cierpi! Przez kogo?! Przez idiotę, który leży na kanapie i żuje obrzydliwego żelka już od dwóch minut! 
  -Nie. Chodziło mi o to, że możesz je zaprosić- rzekłem. Debilu! Coś ty zrobił?! ...Nienawidzę siebie... 
  -O! Naprawdę?- ucieszyła się młoda.
  -Jaasnee- przeciągnąłem na stanowczo zbyt wysokiej tonacji.
  -Riker... Wiesz, że ja nie jestem głupia? A to nie jest żadna kreskówka, ani serial dla dwunastolatek, w którym uwierzę ci jak powiesz 'jaasnee'- zmarszczyła brwi. Ale muszę przyznać, że dziewczyna mnie idealnie naśladuje.- Powiesz mi co się dzieje?
  Powiedzieć? Powiedzieć? Mam jej powiedzieć? Jestem idiotą i debilem. Przecież to moja siostra. Moja najlepsza przyjaciółka. Ale z drugiej strony... o czym ja to? Dobra powiem!
  -Dobra powiem!- powtórzyłem myśli.- Tylko, że to nie takie proste- dodałem.
  -Spróbuję zrozumieć- Rydel podeszła do mnie i usiadła obok. Ja też się podniosłem, ale gdy spojrzałem jej w oczy, natychmiast spuściłem wzrok.- Więc?
  -No.. luihdoabikdjnę Vksjfdksanesofnsę- zabełkotałem.
  -Hę?
  -Luihdoabikdjnę Vksjfdksanesofnsę- powtórzyłem.
  -Riker... Przecież wiesz, że ja cię nie rozumiem. Jak nie chcesz, to nie mów- powiedziała mi łagodnym tonem. Zmiękłem.
  -Chodzi o to, że ja lubię Vanessę?
  -Co?! Zaraz, zaraz.. Ej, ty pytasz czy odpowiadasz?
  -Odpowiadam?
  -Riker!
  -Odpowiadam- odparłem już pewnie.
  -I.. na serio lubisz Van?- na twarzy mojej siostry pojawił się szeroki uśmiech.
    Podniosłem wzrok i spojrzałem w tak podobne do moich oczy.
  -Tak... 
  -Ojej! To zarąbiście!- zaklaskała w dłonie.- Od kiedy?
  -Od samego początku. Odkąd pojawiła się w mojej klasie.

 Z punktu widzenia Rydel
  
    No nie wierzę! Mój brat.. Że Vanessę? Wow! Podwójne wow! Nie do wiary po prostu! Szczerze... najpierw myślałam, że mnie wrabia, ale kiedy spojrzał mi w oczy nie byłam w stanie wątpić. I to jeszcze tak długo czuje do niej...

  -Właśnie! Ale ty ją tylko lubisz czy tak lubisz, lubisz?- spytałam podnosząc dwukrotnie brewki.
  -Chyba.. lubię, lubię.
  -Kochasz?!- zadałam kolejne pytanie.
  -No lubię, lubię- powiedział.
  -Riker, to cudownie! I.. co teraz zrobisz? W końcu przyjedzie tu za... Powiesz jej w ogóle?- spytałam. W sumie jak się tak przyjrzeć, to czemu Rik dopiero teraz tak wzięło. Że jest w takim humorze?
  -W zasadzie to tak jakby jej powiedziałem- chwila, co? Co znaczy tak jakby?
  -Co znaczy tak jakby?- powtórzyłam myśli.
  -Po.. całowałem ją- wyznał. Miałam już coś powiedzieć, gdy stało się coś, co zaskoczyło i mnie, i mojego brata.
  -Takiego obrotu spraw się nie spodziewałem!- wykrzyknął Ratliff, siedzący sobie na schodach. Jakim cudem my go nie zauważyliśmy?!
  -Ej! Ty.. Co ty tu robisz?! Ty nie miałeś tego słyszeć!- spanikował Riker.
  -No wiesz... Fajnie, że jednak jestem traktowany jak członek rodziny!- powiedział z ironią Ell.
  -Ratliff przestań- nakazałam mu.- Bardzo dobrze wiesz, że jesteś rodziną.
  -I co? Dowiaduję się ostatni?
  -W zasadzie to drugi- poprawił go najstarszy.
  -Serio?!- ucieszył się szatyn.
  -Serio. Tylko teraz buzia na kłódkę!
  -Jasne, nie wygadam nic. Pod warunkiem, że...- matko! Ratliff i jego warunki.- Będę twoim świadkiem.
  -Świadkiem?- zdziwiłam się.
  -No. Na jego ślubie- wytłumaczył mi rówieśnik. 
  -Nie..- jęknął Riker.- Już obiecałem kiedyś Rocky'emu, że będzie mógł być moim świadkiem.
  -To drużbą- targował się Ellington.
  -Zajęte przez Rossa i Rylanda.
  -To.. będę trzymał obrączki!- wymyślił szatyn.
  -Rydel chciała...
  -Nie chciała!- zaprzeczyłam.
  -Już chce. Będzie ładniej wyglądać. Wyobrażasz sobie Ratliffa z obrączkami?- spytał mnie.- Możesz być... Chrzestnym mojego pierwszego dziecka i.. o czym my tu w ogóle gadamy?!
  -Wiesz braciszku, zastanawiam się nad tym od dłuższego czasu- powiedziałam mu.
 
 Z punktu widzenia Laury

  Już byłyśmy w drodze do domu Rydel. Napisała Van, że nie ma problemu i że możemy u niej przenocować te kilka nocy. To dobrze, bo prośba ciotki Polly mnie po prostu rozwaliła. Bez jaj! Jak można nie zauważyć, że się podpaliło swój dom?! I to do tego kiedy się w nim jest! Tak... A że mieszka blisko nas, postanowiła nam się zwalić na głowę i u nas mieszkać do czasu skończenia remontu. Uhh! Całe szczęście, że Delly się zgodziła. I, że ciotka uwierzyła, że wyjeżdżamy do rodziców. Całe szczęście, że często do nich nie dzwoni...
  Vanessa się najwidoczniej na mnie obraziła, ponieważ pół drogi przejechałyśmy w ciszy. Ojejku, straszne! Wysłałam SMS-a z jej telefonu!
  -Van...- zagadnęłam ją.
  -Hę?- mruknęła.
  -Jesteś na mnie zła?- dopytałam, choć znałam odpowiedź.
  -Tak.
  -O to, że napisałam z twojej komóry?
  -Co? Nie...
  -To o co? Bo już nie rozumiem...- powiedziałam.
  -O to, że teraz musimy mieszkać u Lynchów, a ja nie mam na to najmniejszej ochoty.- Ależ mi wytłumaczyła!
  -Bo?
  -Bo nie. Bo nie chcę przebywać w otoczeniu Rikera. 
  -Wiesz.. Ross też tam będzie. A fakt, że raz normalnie z nim pogadałam, nie przekreśla naszej  nienawiści- rzekłam.
  -A pocałował cię?- spytała mnie Vanessa. Że hę? Przecież to jest idiotyczne pytanie i co ma  wspólnego z...?
  -Riker cię pocałował?!- domyśliłam się. Odpowiedziała mi przytaknięciem.
   Nie byłam nawet w stanie tego skomentować. Po prostu otworzyłam buzię i tkwiłam tak do końca podróży.


 ~*~
Plis, plis komentujcie! Błagam, to naprawdę dla mnie bardzo ważne! Nie wiem czy jest sens żebym dalej to tak ciągnęła, skoro nikomu się nie chce wklejać choć jednego koma (prawie nikomu)... :((
  

sobota, 21 czerwca 2014

Notka I

  
  
  Wow! Jestem po 13 rozdziałach i dopiero pierwsza notka ^^.. Nie no, ogólnie nie lubię ich pisać, ale chciałam z wami się podzielić informacjami dotyczącymi ogólnie przyszłości tego bloga. A więc od razu uprzedzę, że nie, nie zamykam go, nie zawieszam ani nic. Trochę mi faktycznie zabrakło weny, ale spoko- mam zapas rozdziałów, bo ja jestem osobą, która jak ma wenę, to potrafi napisać ich pięć na dzień i tak się składa, że kiedy wam publikuję dopiero 13, to ja już mam gotowy 21. W każdym razie za niedługo zaczną się wakacje (yey!) i nie jestem pewna jak często będę przesiadywać na necie. Także rozdziały mogą być dodawane w następujący sposób -> dodam jakiś, następny dodam tydzień później, potem nagle trzy dni później, a potem dwa tygodnie później. Wiecie o co chodzi i mam nadzieję, że rozumiecie. Dalej... Bo ja zamierzam skończyć historię po trzydziestu/ trzydziestu pięciu rozdziałach. Ale spoko! To będzie jedynie sezon I. W sezonie II dużo, oj dużo się pozmienia, bo mam już plany co do niego i nie chcę wam dużo zdradzać, ale radzę żebyście się przygotowali psychicznie, bo koniec I sezonu może was trochę rozwalić, szczególnie, że będziecie wiedzieli, że będzie część dalsza... No ogólnie nie mogę zbyt dużo zdradzać :( ... Ah! No i tego mojego "jeszcze 30/35 rozdziałów" nie traktujcie tego znowu tak serio, serio, bo możliwe, że właśnie sezon I się wtedy skończy, a możliwe, że dojdę do rozdziału 70, bo się nie wyrobię. I... Matko, mam tyle pomysłów na ten ciąg dalszy, mówię wam! Jestem taka podjarana. Bo ogólnie ta historia, którą już wam tu piszę nie będzie taka jak na normalnych blogach. Serio. Pod koniec sezonu napiszę wam prawdopodobnie więcej wskazówek, co się znajdzie w następnym.
  I na koniec dodam, że ten I sezon chciałabym skończyć przed wakacjami, ale jak mówiłam, jeśli mi się przedłuży to może skończę na Boże Narodzenie. I życzę miłych wakacji wszystkim! :)

  Dodam tylko, że notek nie piszę dlatego, bo ich nie lubię. A czemu nie lubię?? Bo ich nie umiem pisać! No spójrzcie na to! Mam nadzieję, że zrozumiecie o co mi chodziło tam u góry, bo jak teraz czytam... załamać się można -.- ...

niedziela, 8 czerwca 2014

13."Do you prefer aunt Polly? Because, you know... I don't."


 

Z punktu widzenia Vanessy

   ~-Czyli co? Tak nagle zamierzasz być dla mnie miły?...Przegapiłam coś?- po raz kolejny zadałam pytanie.
  Nie doczekałam się odpowiedzi. Nie chciał mi odpowiedzieć? Co jest z tym kolesiem nie tak?
  Wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do drzwi od wejścia do pokoju. Sięgnęłam za klamkę, gdy usłyszałam głos blondyna.
  -Vanessa poczekaj- nakazał mi. Chociaż w sumie to proszącym tonem.
  -Stoję i czekam... na wyjaśnienia- rzekłam, odwracając się do niego przodem.
   Wstał, podszedł do mnie i ni stąd, ni zowąd, tak bezceremonialnie, tak po prostu mnie pocałował.
  Ogłupiałam. Nie wiedziałam co się dzieje i co w tej chwili robimy. Czułam jego usta na moich ustach. Czułam jego rękę w moich włosach. Czułam jego drugą rękę na moich plecach. Czułam, że dotykam jego ramienia, a z drugiej strony jego polika. Czułam to pragnienie, które wkładał w ten pocałunek. I wtedy się otrząsnęłam. Wpierw znieruchomiałam, a następnie puściłam blondyna. I stałam. Patrzyłam mu prosto w oczy i stałam jak głupia, nie mogąc ani się ruszyć, ani nic powiedzieć. Zamknęłam oczy.~

  Otworzyłam je i zamrugałam kilkukrotnie. Znów znajdowałam się w moim pokoju. Leżałam pod moją kołderką w różowe różyczki. Odwróciłam się na drugi bok i ponownie próbowałam zasnąć. Nie udało mi się. Po części dlatego, że po tym śnie byłam rozbudzona (ponownie przeżywałam szok), a po drugie, bo wiedziałam, że jak zasnę, to znów mi się przyśni to samo. Tak było już od trzech dni. Wstałam z łóżka, wpakowałam na chama moje nogi w kapcie i zeszłam na dół. Pozapalałam wszędzie światła, żeby czuć się.. w sumie to nie wiem, ale to nieważne. Spojrzałam na zegarek, który ogłaszał, że jest godzina trzecia w nocy. Weszłam do kuchni, zastanawiając się po co tu w ogóle przyszłam. Nie wiedząc co zrobić, wyciągnęłam z lodówki colę i zaczęłam ją powoli sączyć. Znudziło mi się to po jakiejś minucie i odstawiłam puszkę z napojem na blat. Postanowiłam poczytać książkę w salonie, ale kiedy tam doszłam, zapomniałam co miałam robić. Więc usiadłam na kanapie, z zamiarem pooglądania telewizji, jednak ułożywszy się wygodnie, zorientowałam się, że nie mam pilota, a wstawać mi się po niego nie chciało. Siedziałam tak w świetle i ciszy, gdy nagle sobie przypomniałam po co tu przyszłam. Książka znajdowała się na stoliku z mną, dlatego szybko ją chwyciłam i otworzyłam na byle której stronie. Miałam głęboko czy to już czytałam, czy jeszcze do tego momentu nie doszłam, bo i tak po przeczytaniu dwóch pierwszych zdań oczy zaczęły mnie potwornie szczypać. Postanowiłam im ulżyć i zamknąć je na parę sekund. Problem w tym, że zapomniałam je otworzyć...

 ~-Czyli co? Tak nagle zamierzasz być dla mnie miły?...Przegapiłam coś?- po raz kolejny zadałam pytanie.
  Nie doczekałam się odpowiedzi. Nie chciał mi odpowiedzieć? Co jest z tym kolesiem nie tak?
  Wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do drzwi od wejścia do pokoju. Sięgnęłam za klamkę, gdy usłyszałam głos blondyna.
  -Vanessa poczekaj- nakazał mi. Chociaż w sumie to proszącym tonem.
  -Stoję i czekam... na wyjaśnienia- rzekłam, odwracając się do niego przodem.
  Wstał, podszedł do mnie i ni stąd ni zowąd.. DING-DONG! Tak... ten dźwięk dobył się z jego ust. DING-DONG! I znów. Spojrzałam na niego zdezorientowanym wzrokiem. DING-DONG!~

   Obudziłam się i rozglądnęłam dookoła.
  -Co ja robię na kanapie w salonie?- zaczęłam się zastanawiać.- Czyżbym znów lunatykowała?
  I wtedy sobie przypomniałam. Byłam naprawdę zmęczona.
DING-DONG!
  Usłyszałam dzwonek do drzwi. Czyli, że to on mnie obudził. Przynajmniej tym razem w śnie nie doszło do pocałunku. Dzięki dzwonku do drzwi!
Jestem Vanessa
  Wstałam i podeszłam do wyjścia. Przy okazji rzuciłam okiem na godzinę. Dwadzieścia po  trzeciej... DING-DONG! Kto to mógł być? Spojrzałam przez tą taką lupkę, jakkolwiek sie ona nazywa. Śmignęła mi między oczami blond czupryna. No pięknie... Przewróciłam oczami, zmusiłam się do sztucznego uśmiechu i otworzyłam gościowi.
  -Ciocia Polly- powiedziałam z udawaną radością.- Jak fajnie ciocię widzieć... o trzeciej w nocy- dodałam i wpuściłam ją do środka.
  -Cześć Violetta- przywitała mnie pięćdziesięciolatka.
  -Jestem Vanessa- przypomniałam jej, lekko już zażenowana.
  -No mówię.. Gdzie ta druga, jak jej tam, Linda?- spytała mnie, rozglądając się w głąb domu. Zamknęłam drzwi i ruszyłam za nią.
  -Laura- poprawiłam po niej.- Śpi.
  -Jak to śpi? Przyjeżdżam, a ona śpi? Co to za kultura?
  -A czego się dziwić? Jest trzecia w nocy- mruknęłam.
  -Jak ty się zachowujesz? Co to za ton? Odpowiadaj jak ciocia pyta!- nakazała mi. 
  -Jestem zmęczona- odparłam.
  -To trzeba było spać w nocy, a nie! Hulać na jakiś dyskotekach!
   Ja pierdole... niech ona opuści już mój dom, bo nie wytrzymam. Usłyszałam kroki na schodach i niecałe pięć sekund później zobaczyłam moją siostrę.
  -Co się dzieje?- spytała, trąc pięścią o oczy.
  -O! Lilianna, raczyłaś się zjawić!
  -LAURA!- krzyknęłam powoli i głośno, nachylając się jeszcze w stronę ciotki.
  -Mówię przecież! Jak już obie tu jesteście, to mam do was prośbę...
  Zaczyna się...
  ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~  
  
  Z punktu widzenia Rydel

   Miałam taki piękny sen! Naprawdę cudowny i tak z moich snów! (face palm) Ale niestety mi go chamsko przerwano. A jak? Ano któryś z moich jakże mądrych braciszków rozwalił coś w kuchni. Musiałam zejść i obejrzeć szkody. Taka moja rola w tym domu... Czasem uważam, że przydałaby mi się siostra.
  Wydostałam się spod kołdry. Przyodziałam moje zgrabne (heheszki) nóżki w różowe papucie- króliczki, na moją piżamę (różową bokserkę i różowe majtki) zarzuciłam różowy szlafrok. Cóż za jednolitość! Zeszłam na dół, a tam przywitałam się ze sprawcą- tym razem Rikerem.
  -Co tam bracie rozwaliłeś?- spytałam go na dzień dobry. W zasadzie to na noc dobry czy coś...
  -Upadła mi metalowa miska z żelkami. Spoko, to nic takiego- odpowiedział mi.
  -Ty i żelki?- zaśmiałam się.- Ty jesz żeli tylko w sytuacjach kryzysowych. Jak skończy się wszystko inne.
  -Wiem- rzekł i rozsiadł się wygodnie na kanapie.
  -Nie za późno na telewizję?- spytałam z lekkim sarkazmem, widząc, że starszy sięga po pilot.
  -Nie mogę spać- odparł jakby znudzony tą całą rozmową.
  -Riker co ci jest?- przestraszyłam się. Jak usłyszałam od któregoś z braci, że nie może spać... wtedy to był naprawdę jakiś problem na poziomie hard. I do tego jeszcze jadł żelki! Swoją drogą może uda mi się wcisnąć jutro w niego pieczarki... Kurde jestem super siostrą! Mój brat.. w zasadzie to nie wiem co mu jest, ale chyba z nim nie najlepiej.. a ja tu wymyślam plan złowieszczy z pieczarkami w roli głównej.
  -Nieważne- powiedział i machną ręką. Wziął do ust pierwszego żelka. Nie! Nie mogłam na to patrzeć! Matko jak on cierpi! (Ej ja jestem posrana- od aut.)
  -Ej... przecież widzę-przykucnęłam przy nim tak, że moja głowa była naprzeciw jego i patrzyliśmy sobie w oczy.- O co chodzi?- zero odpowiedzi.- Riker!
  -O nic nie chodzi, ok?!- zbulwersował się. Dobra, na pewno o coś chodziło!
  -Riker przecież widzę. Riker... Rik..- ignorował mnie.- Chciałam.. ci tylko pomóc- wstałam i zaczęłam iść na górę. Zatrzymał mnie dźwięk SMS-a mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni szlafroka, w którym spoczywał i przeczytałam. Był od Vanessy, a jego tereść.. nie powiem, zaskoczyłam mnie.

Z punktu widzenia Laury

  -Za późno! Już poszło!- krzyczałam i wymachiwałam siostrze przed oczami jej komórką, z której wysłałam SMS-a z prośbą do Rydel.
  -Laura!- zajęczała Van.
  -Wolisz ciotkę Polly? Bo wiesz, ja nie za bardzo- powiedziałam o  oddałam jej telefon.

~*~
  Ciekawi o co chodzi z tą prośbą? Piszcie pomysły w komach ;*