Narrator
-Tralalalala- nuciła sobie pod nosem Laura, leżąc- jak reszta dziewczyn- na kanapie w salonie. Byłoby jej wygodnie, gdyby na niej od szyi w dół nie leżała Vanessa. Śpiąca Vanessa. Tak, już wszystkie z nich zasnęły, prócz najmłodszej. Patrzyła w sufit i myślała o całym wieczorze. Zdecydowanie się udał.
Z punktu widzenia Laury
Jejciu... Van, czemu jesteś taka ciężka?!- pytała siostrę w myślach. Matko, zaraz pawia puszczę. W ogóle umyłabym zęby... I może siebie. Choć nie, nie chce mi się... Ale! Jak one jutro się obudzą, to wszystkie będą chciały zażyć prysznica. Nie oszukujmy się, wszystkie spociłyśmy się dziś jak świnie. Eh, może się więc umyję.
Powoli zaczęłam zsuwać z siebie Vanessę. Kurde, ile ona ważyła! Kiedy już uporałam się z jej cielskiem, musiałam uważać żeby nie stanąć przypadkiem na jakąś dziewczynę, która zasnęła na podłodze. Szczerze, nie wiem czy taka była, ale wolałam się nie przekonywać. Cichutko przemknęłam się do łazienki, zapaliłam światło i zamknęłam drzwi. Jak zwykle najpierw spojrzałam w lustro- to była jedna z moich wad. Gdziekolwiek bym zobaczyła swoje odbicie, zawsze musiałam w nie spojrzeć. Zdecydowałam, że wyglądam co najmniej okropnie. Potargane włosy, cały makijaż mi się rozmył przez pot. Katastrofa! Szybko zabrałam się za ogarnięcie się. Przemyłam twarz zimną wodą, spółkując resztki maskary i kredki do oczu. Kolejną czynnością było rozczesanie włosów. Naturalnie miałam proste, jednak rozczesanie ich, po godzinach, kiedy to ciągle wywijałam łbem, na którym miałam warkoczykową fryzurę, splecioną przez Raini... Powodzenia. Jak już wreszcie udało mi się doprowadzić górę mojego ciała do porządku, postanowiłam wziąć ten prysznic. Zdjęłam majtki i nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
Westchnęłam i wybiegłam z łazienki, nie zakładając wcześniej bielizny. Byłam pewna, że przyszedł ktoś od reklamy lub jeszcze gorzej- ciotka Polly (tak, ona już nas odwiedzała o takich porach). Wiedziałam też, że szybko spławię tą osobę. No cóż... Dopóki nie dowiedziałam się kim ona jest. Otworzyłam drzwi i natychmiastowo moje oczy zamieniły się w talerze, a buzia udawała garaż. Przede mną stał najgorszy człowiek świata.
-Czego?- spytałam oschle.
Ale on mi nie odpowiedział. Jego zachowanie było takie samo jak moje, ale on nie pozbierał się tak szybko. Haha, punkt dla mnie. Jednak szybko straciłam ten punkt, bo przypomniałam sobie, że stoję przed nim w tylko i wyłącznie rozciągniętej bluzie, która ledwo zakrywała mi tyłek. Spaliłam takiego buraka, że nie wiem...
Z punktu widzenia Rossa
Dojechałem do jakiegoś osiedla. Wyglądało całkiem przyjaźnie. Nadajnik komórki mojej siostry piszczał, że jest ona bardzo blisko. Zaparkowałem i pospiesznie wysiadłem z auta. Zacząłem szukać odpowiedniego domu, w czym nadajnik mi pomógł. Stanąłem przed nimi i zapukałem. Byłem gotowy na wszystko, kiedy drzwi się otwierały.
Ale na to nie byłem gotowy! Przed sobą zobaczyłem Laurę Marano. Otworzyłem szeroko oczy i nastąpiły trzy fazy. Najpierw gapiłem się na nią jak idiota, bo w ogóle ją zobaczyłem, czego się nie spodziewałem, potem gapiłem się na nią jak idiota, bo zorientowałem się, że znajduje się w tym samym domu co moja siostra, a na sam koniec gapiłem się na nią jak idiota, bo zauważyłem, że jedyne co ma na sobie, to jakaś bluza, może jeszcze majtki lub stanik. Ale tamtych dwóch nie mogłem dostrzec. Za to idealnie mogłem oblecieć jej nogi- od góry do dołu. Może i jej nie nawidzę, ale dusiłem w sobie odruch zagwizdania na jej seksowny wygląd.
-Czego?- spytała i ni stąd ni zowąd się zaczerwieniła. A przynajmniej tak mi si wydawało, w końcu było ciemno.
-Aaa... Amm- powiedz coś idioto! No weź, byle co! Cokolwiek!- Fajną mamy pogodę- palnąłem. Było nic nie mówić. Musiałem potrząsnąć głową, aby skupić się i zacząć trzeźwo myśleć.
-Przyjechałeś tu żeby mi powiedzieć, że mamy ładna pogodę?- spytała brunetka bez entuzjazmu. Próbowała zachowywać się groźnie i stanowczo, ale nie wiedziała jak bardzo się przez to napalam. Te cholerne męskie odruchy!- Aha, no to cześć- dziewczyna zaczęła mi zamykać drzwi przed nosem, na szczęście zdążyłem wsadzić nogę w pozostałą szparę.
-Nie, słuchaj- nie palnij głupstwa, nie palnij głupstwa, nie palnij głupstwa.- Jest tu Rydel?- spytałem poważnym i opanowanym tonem. Uff.. Udało się.
-Tak- usłyszawszy odpowiedź Marano wyjąłem nogę ze szpary, ale pożałowałem tego, gdy dziewczyna zamknęła drzwi. Ale nie odpuściłem i zacząłem w nie walić z całych sił, aż ponownie się otworzyły (na oścież).- Słuchaj Lynch, nikt cię tu nie prosił, więc idź sobie stąd łaskawie!- wycedziła przez zaciśnięte zęby i przeleciała mnie wzrokiem od stóp do głowy. Przynajmniej chyba miało być do głowy, bo zatrzymała się tuż poniżej mojego pasa.- Ogarnij się, jesteś obrzydliwy- fuknęła, więc i ja spojrzałem w to samo miejsce co ona. Chyba wyglądałem jak burak, pomidor czy inne czerwone warzywko, kiedy zauważyłem, że mój 'kolega' nieco się obudził. Jaka wtopa!
Z punktu widzenia Laury
-Ogarnij się, jesteś obrzydliwy- fuknęłam, widząc średnią wypukłość w widomym miejscu na ciele blondyna. Starałam się być poważna, kiedy oglądałam jak Lynch robi się czerwony od góry do dołu, choć w środku dusiłam się ze śmiechu. Kolejny punkt dla mnie.
-To się ubierz- wycedził prosząco chłopak z zamkniętymi oczami i wciąż czerwoną twarzą. Już nie mogłam wytrzymać. Tak chciałam wybuchnąć śmiechem.
-Jestem w swoim domu. W każdej chwili mogę zdjąć i tą bluzę. Zostałabym w.. niczym- powiedziałam słodkim tonem, przesyconym jadem i nienawiścią, ale i smakiem zwycięstwa. Oj jakże rozkosznie się bawiłam, widząc, że Ross marszczy czoło, najwyraźniej próbując się pozbyć pewnych myśli. Zdaje się, że wiedziałam co to były za myśli.- A wracając, możesz już sobie iść? Wiesz, jestem zmęczona i chciałabym pójść spać. Po tej dzisiejszej imprezie...
-Imprezie?- zdziwił się blondyn.
-Oh, tak. Ja, Vanessa, Raini, Maia i twoja siostra. Mówię ci, zesikałbyś się, gdybyś zobaczył nasze zachowanie. Nie zdziwię się jeśli nas teraz zaproszą do playboya- zaśmiałam się, wiedząc, że wywołuję kolejną erotyczną falę myśli w mózgu mojego 'kolegi'.- To dobranoc- chciałam zatrzasnąć drzwi, ale brązowooki po raz kolejny mnie zatrzymał.
-Chcę zobaczyć Delly.
-Ale wątpię, żeby ona chciała cię oglądać w takim stanie. Wiesz, mogłaby pomyśleć, że się napalasz na własną siostrę- mrugnęłam do niego i zatrzasnęłam drzwi. Zaczęłam się dławić bezgłośnym śmiechem do tego stopnia, że aż zostałam zmuszona do położenia się na podłodze.
-Myślałam, że ten ta noc miała być tylko babska- usłyszałam głos Vanessy, która też najprawdopodobniej się śmiała.
-Widzahahałahahaś to?- spytałam.
-Wszystko- zobaczyłam jak jej sylwetka drga i usłyszałam cichy chichot.- Jakim cudem na to wpadłaś?
-On zaczął, a ja to wykorzystałam- wytłumaczyłam, powoli się ogarniając.- Ale jestem już naprawdę zmęczona. Chodźmy spać- poprosiłam i zaczęłam chichotać, wspominając zdarzenia sprzed minuty.
~*~
Czwarty rozdział. Co myślicie? Już się trochę więcej dzieje i dałam taki wątek... no właśnie. Wcześniej planowałam coś innego, ale jakoś tak wyszło ^^