JEŚLI NIE PRZECZYTAŁEŚ OSTATNIEGO (Z TEGO CO PAMIĘTAM 28.) ROZDZIAŁU, NIE WAŻ SIĘ CZYTAĆ TEGO, PONIEWAŻ ZEPSUJESZ SOBIE CAŁĄ KOŃCÓWKĘ.
ZAPRASZAM DO CZYTANIA
Z punktu widzenia Ross'a:
Wyszedłem z kuchni i stanąłem przed schodami, zerkając ponownie na zegarek.
-Dziewczyny, ile można? Laura!- krzyknąłem.
Parę sekund później usłyszałem tupot stóp, a następnie schodzenie po schodach. Rydel zbiegła cała w skowronkach. Choć Nessa niezbyt lubiła róż musiała się zgodzić, by Delly w tymże kolorze wystąpiła. W tym kolorze moja siostrzyczka wygląda najpiękniej. Nie lubię kiedy ubiera się na czerwono, bo mam wrażenie, że każdy chłopak się za nią wtedy obraca. A takiemu trzeba dać w mordę. Na szczęście to już nie moje zadanie. Nawet nie wiem kiedy Rydel i Ell zbliżyli się do siebie.
-Spokojnie braciszku. Lekkie spóźnienie jest warte takiego efektu- ukłoniła się przede mną.
-Kocham tą twoją skromność- parsknąłem.- Laura!- znów zawołałem brązowooką.
Usłyszałem ciche tuptanie. Po chwili ze szczytu schodów zbiegła do mnie moja księżniczka. Ubrana w karmelowo- pudroworóżową sukieneczkę i jakieś tam pantofelki, z rozpuszczonymi lokami, które podskakiwały z każdym jej ruchem.
-Lauro Emmo Lynch-Marano, wujek Riker mnie zabije, jeśli nie przyjadę na czas- pogroziłem jej wskazującym palcem.
-Oj, tatusiu, przecież to wujek Rocky jest drużbą- córka ceremonialnie przekręciła oczami. W takich momentach wyglądała kropka w kropkę jak moja Laura Marano.
-Nie wywracaj mi tu patrzadłami. To, że wujek Rocky jest drużbą, nie zmienia faktu, że to ty podajesz obrączki.
-Ross, kościół jest stąd oddalony o raptem dziesięć kilometrów- mruknęła Rydel.- Poza tym póki Ell po nas nie przyjedzie, to my nie wyjedziemy. Tak w ogóle to by musiał być czyjś inny ślub, gdyby wszystko się miało udać. W końcu musiało minąć pięć lat, żeby Vanessa przyjęła te oświadczyny.
-Pięć lat...- westchnąłem. Niemożliwe jak ten czas leci. Moja mała Laura jest już pięciolatką. Coraz bardzie przypomina mi tamtą Laurę. Takie same oczy, nos, usta, uśmiech, nawet włosy, choć wszyscy myśleli, że będzie blondynką. Tak samo się porusza, nawet ma podobny głos. Wcześniej była po połowie, ale teraz pozbyła się moich cech (przynajmniej w wyglądzie). Widzę w niej moją Laurę. Moją pierwszą Laurę, która chociaż umarła, wciąż jest wśród nas.
~*~
Sorki, epilogi mają to do siebie, że są krótkie. W każdym razie wyjaśniłam tu niewyjaśnione z ostatniego rozdziału. Jak widzicie jest Ellington, Rikessa bierze ślub. Jest nawet Raura.. tylko może nie w takiej postaci, w jakiej byście chcieli. Laura jest dead, ale jest Raura :P
W każdym razie chciałam wam podziękować za to, że doczytaliście moją historię do końca. Może nie była najlepsza, uśmierciłam główną bohaterkę (jedną z), nie było jako takiej Raury, że byli ze sobą, potem zrywali itd., ale na tym miała polegać wyjątkowość mojego bloga. Laura od samiuśkiego początku miała umrzeć, tylko najpierw nie wiedziałam jak. Później wymyśliłam ciążę. Później chciałam zrobić drugi sezon, to tym jak Ross radzi sobie jako samotny ojciec, ale doszłam do wniosku, że prawdopodobnie mało osób by mnie czytało (:(), a poza tym, nie wiem kiedy bym to wszystko pisała. Nawał nauki -.-
W każdym razie dziękuję wszystkim, którzy mnie czytali, a najbardziej komentującym osobom. Byliście prawdziwym wsparciem :) Będę tęsknić...